Strony

poniedziałek, 7 września 2020

Koniec lodu. Jak odnaleźć sens w byciu świadkiem katastrofy klimatycznej (Dahr Jamail)

Niedawno kupiłem blender. Chciałbym powiedzieć, że cieszę się z tego i że mam nadzieję na wiele lat współpracy. Nie cieszę się i nie mam nadziei, bo to nie pierwszy i nie drugi blender, który w życiu kupiłem. Nie bardzo nawet wiem który. Co więcej, nie był mi potrzebny cały blender, tylko sam młynek, ale był tylko nieznacznie tańszy od całego urządzenia, a kupując sam młynek ryzykowałem, że nie będzie pasował do starego mechanizmu. A tymczasem moja mama do dziś używa kupionego za komuny robota kuchennego. Ojciec radzi, aby nie kupować blendera z tej samej firmy, skoro się spartolił. Dobrze gada, ale z kupowanych przeze mnie blenderów ten okazał się funkcjonować najdłużej, więc lepiej powtórzyć tę markę. Staje mi przed oczami armia zużytych blenderów-inwalidów, które nikomu niepotrzebne idą do blenderowego nieba, gdzie znowu radośnie mielą i trzepią. Tyle że ich zwłoki nie rozłożą się tu, na Ziemi, ku radości bakterii i pleśni, w zasadzie nie mam pojęcia, co się z nimi dzieje. Konkluzja jest oczywista: żyjemy w czasach zaplanowanego marnotrawstwa zasobów, a kiedy rzucam uwagę, że ludzkość będzie za to zasłużenie konać w boleściach, spotykam się z protestem - jak można tak mówić! Sprzeciw poniekąd słuszny, bo konsekwencje poniosą nie ci, którzy na nie zasłużyli, czyli mamy do czynienia z hardkorową, bo starotestamentową, wizją sprawiedliwości.

W słynnym filmiku „No i chuj” Instytutu Sztuki i Rozwoju jeden z prelegentów wie, co odpowiedzieć wnuczkowi, który będzie miał pretensje o to, że nigdy w życiu nie widział śniegu. Gdyby rzecz sprowadzała się do tego, że dziadek powie wnusiowi „no i chuj”, pośmialibyśmy się i wrzucili kolejne kalosze do pieca. Ale zdaje się, że regularnie odnawiana pokrywa śnieżna powoli tająca na wiosnę była naturalnym źródłem wody dla ożywającej roślinności. Skutków braku śniegu nie zobaczymy szybko, ale już w tym roku była mowa o alarmująco niskim stanie wód. Suma opadów się nie zmniejsza, lecz woda z gwałtownych, ulewnych deszczów szybko spływa do rzek, w małym stopniu zasilając wody gruntowe. No i chuj?

Książka Jamaila zainteresowała mnie obietnicą w tytule. Uwaga, będzie spojler, mam zamiar zaraz ją omówić. Zanim autor nam wyjawi, jak sobie radzić, opisze dość dokładnie, z czym mamy sobie radzić. Krótko mówiąc - ze śmiercią ziemskiej biosfery. Przesadnie to ująłem, prognozy są takie, że coś przeżyje, ale wielkie wymieranie już mamy. Dawne zagłady odnotowane w geologicznej przeszłości rozgrywały się w przeciągu tysięcy lat, kiedy ginęło ponad dziewięćdziesiąt procent gatunków, a dziś tempo wymierania jest nawet szybsze. Zachodzą zjawiska niesłychane, jak temperatury dwudziestu stopni w Utqiaġvik, miejscowości w Alasce położonej najdalej na północy. Kurczą się lodowce, które są źródłem wody dla niższych terenów. Nie jest przypadkiem, że płoną lasy, kiedy jest coraz bardziej sucho i gorąco. Tym samym zamiast absorbować CO2, jeszcze zwiększają jego ilość w atmosferze. Kwaśnieją oceany, więc blakną (czytaj: umierają) rafy koralowe. Inna rzecz niesłychana: odtajał lód na morzu na północ od Grenlandii, a sama grenlandzka pokrywa też topi się ekspresowo. Oczywiście oznacza to podniesienie poziomu mórz - w połączeniu ze zjawiskiem rozszerzania się wody wraz ze wzrostem temperatury. Kiedy to nastąpi na skalę zauważalną dla zwykłych śmiertelników? Nie w ciągu najbliższej kadencji wyborczej, ani też dwóch, więc jestem spokojny, że ekologia nie stanie się tematem serio w polityce. Teraz najlepsze: Jamail mówi, że nie ma potrzeby, by się stała, bo katastrofa jest nieunikniona, nawet jeśli od zaraz do zera zredukowalibyśmy emisję dwutlenku węgla. Rozpoczął się mechanizm sprzężenia zwrotnego, im bardziej tak jest, tym bardziej tak jest. Im cieplej, tym więcej metanu uwalnia się z płytkich wód u wybrzeży Syberii, a metan jeszcze lepiej niż CO2 podgrzewa planetę, więc prąd zatokowy niesie coraz cieplejszą wodę, która napędza uwalnianie się metanu na północy. Aktywizm w stylu Grety Thunberg, Nowy Zielony Ład - to tylko plasterki przykładane na wielkie rany, a raczej na nasze sumienia. Z tego punktu widzenia moje blendery nie mają żadnego znaczenia. Cóż więc nam autor radzi? Uwolnić się od nadziei i cieszyć się pięknem umierającej Ziemi. Decyzja Trumpa o wyjściu z porozumienia paryskiego była oburzająca, nieprawdaż. Jamail zapewne by powiedział, że nieistotna. Oby się mylił. Obym ja się mylił, kiedy z nim się zgadzam, a rację niechby mieli Jillette i Pinker.

[13]
W Himalajach do 2100 roku prawdopodobnie nawet o 99 procent zmaleją tysiące lodowców. Dziecko, które urodzi się teraz, za swego życia zobaczy Mount Everest bez lodowców.

[15]
Święta góra Maćhapućhare w Nepalu wyrasta nagle na wschodniej granicy rezerwatu Annapurna. W dzieciństwie zobaczyłem jej zdjęcie w podręczniku do geografii i natychmiast zachwycił mnie jej majestat. Kształtem przypomina ona rybi ogon, a ostra jak nóż krawędź, która tworzy jej szczyt, to linia skał opadająca niebezpiecznie z obu stron – sprawia wrażenie cienkiej jak papier. Wierzchołek, położony niemal 500 metrów wyżej niż Denali, jest więc jednym z najefektowniejszych wypiętrzeń na świecie. To arcydzieło przyrody.

[90, opinia Bruce'a Wrighta, badacza środowiska Wysp Pribyłowa]
– Kto jest na tyle niemądry, by pojechać na Aleuty i jeść ryby roślinożerne, gra w rosyjską ruletkę – powiedział. Alaski wydział zdrowia publicznego wprost podaje, że „niektóre z tych toksyn są tysiąc razy silniejsze niż cyjanek, a poziom toksyn zawartych w jednym mięczaku może być dla człowieka śmiertelny”.
Oprócz jadowitych mięczaków morskich w morzach wokół Alaski uaktywniły się mocno toksyczne bruzdnice Alexandrium.

[151, o decyzjach Trumpa wspierających przemysł paliw kopalnych]
Miejsca na domysły nie pozostawiają takie decyzje, jak powołanie byłego prokuratora generalnego Oklahomy, Scotta Pruitta, na stanowisko szefa Environmental Protection Agency [Agencja Ochrony Środowiska] – tej samej organizacji, którą wcześniej regularnie pozywał w imieniu przemysłu paliw kopalnych, czy też wyznaczenie Ricka Perry’ego, który jako „niemoralne” określił globalnie podjęte kroki mające na celu odejście od paliw kopalnych, na sekretarza energetyki.

[228, cytat z przedmowy Thomasa Lovejoya do książki Conservation Biology z roku 1980]
Zmniejszenie bioróżnorodności na naszej planecie jest fundamentalnym problemem naszych czasów.
„Zmniejszenie bioróżnorodności” - to nie brzmi zbyt alarmująco. Przez takie eufemizmy, za którymi stoi masowe wymieranie mogące objąć też ludzi, nigdy nie brano serio ostrzeżeń o zmianach klimatu. (Opinia moja.)

[239]
Porozumienie paryskie to tylko najnowszy dowód na nieudolność władz w odpowiadaniu na z pewnością największy kryzys egzystencjalny, z jakim musi zmierzyć się ludzkość.

[245, mówi Rita Mesquita, badaczka Amazonii]
Podjęłam osobistą decyzję, żeby nie mieć dzieci, bo nie widzę dla nich przyszłości. Nie sądzę, żebyśmy wygrali tę bitwę. Myślę, że to już koniec.

[263, tweet Washington Post z 2018]
Na północ od #Grenlandia, gdzie wcześniej był najgrubszy lód morski w #Arktyka, jest po prostu woda.

[307]
Jestem wolny od nadziei.

[324, gwóźdź do trumny rafy koralowej]
Jeszcze inny gwóźdź wbił rząd australijski, pozwalając na wypuszczenie na nią miliona ton osadu kanalizacyjnego.

[331]
Wétiko podobnie wyraża się w promowaniu tak zwanego Zielonego Nowego Ładu, który jest zasadniczo nałożeniem „ekologicznego” listka figowego na kapitalizm, oraz niesionej przezeń „nadziei”.
Wétiko - pojęcie z języka rdzennych Amerykanów, choroba kanibali, „pożeranie życia drugiego człowieka dla własnego, prywatnego celu bądź własnej korzyści”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz