Strony
▼
poniedziałek, 15 czerwca 2020
Jojo Rabbit
Wszyscy powiedzieli o tym filmie wszystko, co nie powstrzyma mnie od dorzucenia swoich trzech groszy. Wszyscy już wiedzą więc, że Jojo jest dziesięcioletnim nazistą, którego urojonym przyjacielem jest Adolf Hitler. Czas na bycie nazistą jest nieszczególny, bo Rzesza właśnie zaczyna dostawać manto. Mamusię gra genialna Scarlett, a tatusia nie ma, bo walczy we Włoszech. Kolejna ważna postać to Elsa, żydowska nastolatka ukrywająca się w domu Jojo, o której nic nie wiedział – do czasu. Film zaczyna się jako groteska, więc intrygujące staje się pytanie, do czego to zmierza. A zmierza do upadku, który jest słabą okazją do drwin i zabawy. Od groteski i ironii przechodzimy stopniowo do powagi i refleksji, a niektórzy śmieszni naziści okazują się bohaterami. Do pewnego stopnia usprawiedliwia to opinię o pudrowaniu nazistowskiej historii Niemiec. Film zapewne dokłada się do tworzenia narracji o biednych Niemcach opętanych przez nazistów niewiadomego pochodzenia, choć nie sądzę, aby obecnie zagrożenie tą wizją było czymś innym niż fantazją zalęknionych polskich prawiczków, których z drugiej strony atakują dzikie hordy ideologów LGBT. Rzekłbym, że zbyt wielkie się tu wysuwa oskarżenia, ambicje twórców są nieco mniejsze: wlać w nasze dusze kojącą refleksję, że zamroczenie fanatyzmem nie zdoła zniszczyć dobra w człowieku. Czy jesteśmy tak naiwni, aby to kupić? Zróbmy przyjemność twórcom i bądźmy naiwni, przynajmniej do środy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz