Strony

czwartek, 26 marca 2020

Cornelius, wyjący młynarz czyli Cornélius, le meunier hurlant

Ponieważ film jest francuski, przez trzy momenty podejrzewałem, że inspiracją dla filmu była nieznana mi książka Viana. Jednak nie, Vian jest bardziej zwariowany, a książkę napisał Fin Paasilinna. (Dygresja: polszczyzna wymaga od swoich userów rozeznania w temacie płci omawianych osób tam, gdzie inne języki są płciowo neutralne. Specjalnie sprawdziłem, że Paasilinna jest mężczyzną, przynajmniej sądząc po zdjęciach. Obecnie jest to słabą przesłanką do określania tożsamości płciowej, zresztą żaden chyba język nie jest przygotowany na pojęcie płci oderwane od biologii.) Przypadki Corneliusa toczą się w bardzo umownym, choć malowniczym świecie. Doprecyzujmy, malowniczym w sensie pejzaży, mniej w odniesieniu do mieszkańców, którzy z początku cieszą się z przybycia młynarza, choć już wkrótce radość psuje im jego wycie po nocach. Nie jest ono tak intensywne jak pamiętny wrzask, ale wystarczająco mocne, aby trzęsła się szafka nocna przy łóżku panny Carmen, jedynej w wiosce, której to nie przeszkadza. A nie przeszkadza z powodu oczywistego: spodobał jej się Cornelius, kawał dzikiego, brodatego chłopa o hipsterskiej aparycji. My też jesteśmy pod wrażeniem bezbłędnej stylówy Corneliusa, który nawet przed snem pamięta o tym, aby zmienić koszulę dzienną na nocną w tym samym odcieniu błękitu hiszpańskiego. Z początku film robi wrażenie komedii, zwłaszcza podczas pierwszej wizyty Carmen u Corneliusa, kiedy młyn jest w trakcie budowy, na razie stoją tylko drzwi bez ścian i sufitu. Pod koniec jest już bardzo ponuro i nie tylko my, widzowie, mamy ochotę wyć jak Cornelius. Przesłaniem jest myśl, że boimy się tego, co sami wypieramy u siebie. Zgodziłbym się z tym chętniej, gdybym miał większą tolerancję na hałas. Jakkolwiek sympatyczny Cornelius mi się wydaje, wolałbym żeby mełł w sąsiednim powiecie. Problem powstaje wtedy, gdy mieszkańcy tego powiatu myślą tak samo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz