Strony

wtorek, 12 listopada 2019

Terminator: Mroczne przeznaczenie czyli Terminator: Dark Fate

Czy to dobry pomysł, aby przez popkulturę lansować nowe wzorce ról społecznych? W sensie idei - czemu nie, irytuje mnie wiele stereotypów, w myśl których kobiety nie powinny być inżynierami lub matematykami. (W ramach dygresji wspomnę o rzekomej dyskryminacji kobiet w naukach ścisłych. Najbardziej przekonuje mnie argument o presji rodziny, które daje sygnały w rodzaju: czy ty, dziecko, zwariowałaś? Chcesz być matematyczką? Nie poradzisz sobie, idź pracować do szkoły. Na poziomie uczelni nigdy żadnej dyskryminacji nie widziałem.) Jeśli natomiast chodzi o spodziewane wpływy pieniężne - jest to wielkie ryzyko, bo już jakoś tak jest, że znane produkcje spod znaku SF przyciągają nerdów płci męskiej, którzy niespecjalnie przepadają za silnymi postaciami kobiecymi. Z serią filmów o terminatorach pod względem feministycznym nie było tak źle, już w pierwszym filmie Sarah Connor dzielnie poradziła sobie z morderczym żelastwem. Najnowsza produkcja na otwarciu poniosła finansową klapę, choć jako fabuła jest pomysłowym autoplagiatem. Znowu mamy płynny metal i człowieka płci żeńskiej, obrończynię Dani, przyszłej zbawczyni ludzkości, która zajęła miejsce zlikwidowanego Johna Connora. Przyznam, że się już dawno pogubiłem we wszystkich pętlach i paradoksach czasowych Terminatora, i niespecjalnie chce mi się dociekać, czy nowa fabuła ma sens w odniesieniu do poprzednich. W pierwszym filmie z serii wysłannik od Johna zapładnia Sarah, więc nie byłoby Johna, gdyby nie wysłannik, ale nie byłoby wysłannika, gdyby nie John. Krążą słuchy, że odpowiednia kombinacja marihuany, pejotlu i kazań Jędraszewskiego może pomóc nam z tym handlować. W drugim Terminatorze mieliśmy przeprogramowanego T-101, teraz też będzie, choć trochę głupiej. Moją radość budzi to, że w ramach feministycznego odwrócenia ról jako sex zabawki występują mężczyźni, w tym przypadku będzie to Diego, brat Dani, szybciutko wyeliminowany z akcji, ale za to wcześniej pokazał zgrabny torsik. Ten cały feminizm zalatuje seksizmem à rebours, ale to dobrze, przynajmniej dla gejów. Jako film akcji jest to produkt całkiem przyzwoity, a przypięta mu łatka feministyczna nie ma wpływu na mój odbiór. Z taką opinią chyba wypadam z głównego nurtu, przeto pozdrawiam z osobnego wysięku z szamba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz