Strony

sobota, 23 listopada 2019

Inne pozytywne uczucia też wchodzą w grę. Korespondencja 1972-2011 (Wisława Szymborska, Stanisław Barańczak)

Wcale nie trzeba lubić poezji, aby się nimi fascynować. W zasadzie nie znam Barańczaka jako poety (pominąwszy jego twórczość humorystyczną), ale jego Książki najgorsze to jedna z lepszych rzeczy, które wpadły mi w ręce w życiu. Podobnie z Lekturami nadobowiązkowymi Szymborskiej. Można się więc spodziewać, że w listach znajdziemy tę fantazję literacką, która błyszczy w ich eseistyce. Ja nie znalazłem. A dokładniej: znalazłem w ilościach homeopatycznych. Barańczak jest bardziej wylewny od Szymborskiej, której wkład w tym tomie jest zdecydowanie mniejszościowy. Główny temat Barańczaka to nieustanne hołdy dla twórczości noblistki i zabiegi o jej popularyzację w SZA, gdzie mieszkał od początku lat osiemdziesiątych. Już przed Noblem udało mu się opublikować tom jej przetłumaczonych wierszy, choć sprawa nie była łatwa. Z opisów można wnosić, że w tym kraju ludnościowo około dziesięciokrotnie przewyższającym Polskę czytelników poezji jest mniej więcej tylu, co u nas. Po Noblu oczywiście zapotrzebowanie wzrosło niebotycznie. W listach Barańczaka zdarzają się wiersze, na ogół te filuterne łamańce językowe, a jeden z listów to perełka w postaci udramatyzowanej (a właściwie ukomediowanej) konferencji prasowej, na której Szymborska mówi językami innych poetów. Znajdziemy w nich też wiele rekomendacji czytelniczych, z których najbardziej zaciekawił mnie Blady ogień Nabokova (tylko nie w tłumaczeniu Stillera! - ostrzega poeta, który przyłożył się do drugiego tłumaczenia tej książki). A co jest tematem Szymborskiej? Banały, jednozdaniowe wzmianki o wyjazdach z Kornelem lub bez, regularnie słane życzenia (bodaj najoryginalniejsze posłużyły za tytuł tomu) i nieustanne zaproszenia do złożenia wizyty w Krakowie. Sporadycznie wymsknie się jakaś bardziej osobista uwaga, jak ta z 1992 roku, że „już może wkrótce obywatelka II kategorii, jako że nie lata do kościółka” (nb. obserwacja prorocza). Po Noblu napisała:
Niełatwo mieszkać w Polsce po nagrodzie Nobla, oj niełatwo. Dla jednych mam być od tej pory Królową Korony Polskiej, z nożyczkami do przecinania różnych wstęg oraz młotkiem do wbijania gwoździ sztandarowych w rękach. Dla drugich jestem w dalszym ciągu zagorzałą bolszewiczką, która była szczera tylko w dwóch pierwszych tomikach, a potem przez 40 lat uprawiała chytry kamuflaż żeby przypodobać się tym naiwnym Szwedom. Są również i tacy, którzy panią Wisławę Szymborską czytali od zawsze, więc chyba zasłużyli na to, żeby się z nimi tą nagrodą pokojową [sic!] Nobla podzieliła. Zwłaszcza biednym parafiom coś się należy. [Interpunkcja oryginalna]
Gdzieniegdzie są też dość oszczędne komentarze do aktualnej polityki. Powyższy cytat to chyba najbardziej osobiste zwierzenie Szymborskiej. Jest jednak w tej książce dodatkowa składowa treści, która sprawia, że pomimo powyższych zażaleń książkę na pewno bym chciał mieć. Chodzi o wyklejanki Szymborskiej, które są reprodukowane w dużej liczbie. I za to niech będą dzięki wydawnictwu a5.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz