Strony

środa, 4 września 2019

Wyjście z cienia (Janusz A. Zajdel)

Jako chłopię bardzo lubiłem opowiadania Zajdla, ale ze wstydem przyznaję, że poza Limes inferior nie znam jego powieści, dlatego postanowiłem choćby trochę nadrobić zaległości. Podobno Wyjście zalicza się do literatury młodzieżowej. Miałbym problemy, gdybym chciał komuś wyjaśnić, co to znaczy, czego po książkach z tego nurtu miałbym oczekiwać i czy w związku z tym należy im się taryfa ulgowa. Wyjście ma pewne niedoskonałości, pierwszy rozdział jest słabo fabularnie związany z resztą, a zakończenie sprawia wrażenie bardzo naiwnego. O obcych, którzy przez osiemdziesiąt lat kontrolowali ludzkość, nie dowiadujemy się w sumie wiele, nawet zniewolonych ludzi nie spotkał zaszczyt zobaczenia swoich ciemiężycieli Proksów, którzy chowają się w swoich kapsach, pulwach, toranach i ambach. Kluczowa hipoteza na temat przybyszów pojawia się na samym końcu, a sam autor zdaje się ją sugerować w epizodzie z obcymi, którzy sami określają się nazwą, jaką można, a nawet trzeba czytać wspak. Najciekawszy w książce jest mechanizm zniewolenia, który znamy dobrze - mała, lecz dobrze zorganizowana grupa jest w stanie narzucić swoją wolę większości. W latach osiemdziesiątych było dość jasne, że autor nawiązuje do aktualnej sytuacji Polski, ale bez tej podniety też da się przeczytać. Nie wiem, jak w innych książkach Zajdla, ale w tej nie ma obowiązkowego elementu wybitnej literatury - czegoś, co jako niedokształcony w poetyce amator nazwałbym efektem tajemnicy lub obcości, może to być niepokojąca myśl, niejednoznaczna postać, niejasna sytuacja. Zagadka wyglądu obcych to stanowczo za mało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz