Strony

środa, 4 września 2019

Sodoma. Hipokryzja i władza w Watykanie (Frédéric Martel)

Przypuśćmy, że Kościół katolicki jest instytucją wyzbytą hipokryzji, jego hierarchowie nie są pazerni na bogactwa i władzę, i że nie ma żadnego powodu by pisać książki takie jak Sodoma lub kręcić filmy takie jak Kler i Tylko nie mów nikomu. Wobec takiego Kościoła też byłbym przeciw. Przede wszystkim dlatego, że dzieli ludzi na lepszych i gorszych, na tych, którzy są z nim i w nim, i na tych, którzy są poza. Cóż w tym złego? Przytoczę dwa argumenty: „nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni”, rzekł ponoć Jezus. A drugi to taki, że wierni Kościoła mają prawo uważać się za lepszych ludzi w takim stopniu, w jakim człowieka uszlachetnia zbieranie znaczków lub hodowla kanarków. Ostatecznym sprawdzianem dla człowieka jest jego stosunek do innych ludzi i świata wyrażony w czynach („cokolwiek uczyniliście najmniejszemu z braci moich, mnie to uczyniliście”), co obejmuje również słowo – to, które rani i zabija, lub to, które pomaga i niesie nadzieję. Jeśli się z tym zgodzimy, to obudowanie tego przekonania jakimikolwiek rytuałami ma taki sens, jak wiele innych czynności, które wykonujemy (lub nie), choć wcale do życia potrzebne nie są. Kolejny element mojego sprzeciwu to katolicka wizja Boga. Powiedzmy sobie szczerze, że świat, w którym znakomita większość ludzkości jest skazana na wieczne męki w życiu przyszłym, jest porażką miłosiernego Boga. Nie tylko zło i cierpienie doczesne stanowi wyzwanie, jest nim też los wielu dusz po śmierci. Bóg stworzył ten niedoskonały świat i co jest według katolików jego naczelną troską? Kto i jak bawi się swoimi genitaliami. Niestety Bóg wpisał w nas nieujarzmioną potrzebę tej zabawy, a co dzieje się, kiedy jej się zakazuje, jest właśnie tematem Sodomy. Bóg żąda od nas miłości dla niego – czy to nie dziwne? Chrześcijański Bóg mówi nam: kochaj mnie lub idź do piekła. To prawdziwie szatańska alternatywa, a takie socjopatyczne domaganie się szacunku jeszcze większe budzi wątpliwości. To jest, budzi je zawsze, gdy szacunku domaga się jakikolwiek człowiek (na wszelki wypadek zaznaczę, że chodzi o szacunek rozumiany jako uwielbienie, a nie „prawa człowieka”). Do Boga przyzwyczailiśmy się tych kategorii nie stosować, nie rozumiem czemu. Problemem Kościoła jest to, że próbuje sklecić sensowny przekaz z bardzo dyskusyjnych źródeł, to jest Starego i Nowego Testamentu. Z dekalogu w Starym wyciął bezczelnie trzecie przykazanie, bo wierni uwielbiają kult obrazów. Tymczasem należałoby usunąć przykazanie pierwsze (po co ono, skoro nie ma innych bogów), lub ostatnie (czy panujemy nad tym, czego pożądamy?). Chrześcijańska doktryna o dziedziczeniu grzechu pierworodnego jest równie obłąkana. Gdybyśmy uciekli w metafory, to zgoda, człowiek jest niedoskonały, wiele zaliczył upadków i wiele jeszcze przed nim, ale to pominąwszy, dlaczego mam być obarczany winą za postępki „pierwszych” ludzi, to przecież żałosna odpowiedzialność zbiorowa, niegodna człowieka myślącego. Z postaci Jezusa z Ewangelii można by ulepić potwora (który lekceważy matkę, wzywa do zabijania innowierców, zachęca do porzucania rodziny i prymitywnie bawi się magicznymi mocami) lub człowieka z nieoryginalnym wprawdzie, ale niebanalnie ujętym przekazem. Kościół nie może się do końca zdecydować, więc stworzył jakąś hybrydę, z jednego profilu buzia wesoła, z drugiego gęba kostropata. W Ewangeliach jest pewien potencjał, marnowany przez Kościół i chrześcijaństwo w ogóle. Teraz parę słówek o naszej chrześcijańskiej cywilizacji, która w Europie doprowadziła do niezwykłego postępu technologicznego. „Bez Kościoła by tego nie było”, jak się często twierdzi. To ja zapolemizuję, bo Kościół przez wieki podtrzymywał wiarę w błędną fizykę Arystotelesa i astronomię Ptolemeusza (podtrzymywał, czyli skazywał na stos za sprzeciw), a największe dokonania naukowe były inspirowane niezbyt chrześcijańskimi pseudonaukami, czyli astrologią i alchemią, tudzież (pozornie) niezbyt chrześcijańską skłonnością do prowadzenia wojen w obrębie tejże cywilizacji. Ileż to razy Kościół występował przeciwko zdobyczom nauki, to byłby temat na książkę. Lata temu zdarzyło mi się pojechać na wycieczkę do Włoch pod przykrywką pielgrzymki. W naszej grupie ważnym tematem był prezent dla Ojca Świętego, a na miejscu okazało się, że na placu świętego Piotra stoi ze sto autobusów, w każdym grupa z prezentem. Papież z pewnością był wzruszony akurat naszym. Tematem audiencji JP2 była świętość Kościoła. Wówczas był to dla mnie temat zastępczy, dziś zasadniczy. Nie dlatego, żebym nagle zaczął wierzyć w świętość Kościoła. Nie wierzę w nią w najmniejszym stopniu, lecz wierzy zbyt wielu ludzi w Polsce. Dopóki tak będzie, będą książki i filmy. Jak widać, niewiele napisałem o samym Martelu, który nie był mi potrzebny, aby nie darzyć Kościoła sympatią. Autorowi łatwo jest odcinać się od antyklerykalizmu, skoro w jego kraju katolicyzm naprawdę zamiera, w jego dawnej parafii mszę odprawia raz na trzy tygodnie ksiądz sprowadzony z Afryki. Książka trochę rozczarowuje, bo ostrożność procesowa nakazuje, aby wiele postaci pozostało ukrytych pod pseudonimami. Z omówionych pontyfikatów najbardziej zaciekawił mnie fatalny przypadek Benedykta, który pomimo nasilenia homofobicznej śpiewki po i tak mocno homofobicznym Janie Pawle przegrywał w wielu kolejnych krajach świata, w których uchwalano małżeństwa homo. Franciszek pod tym względem wielkim postępowcem nie jest, ale w porównaniu z poprzednikami wyraźnie zmienił akcenty w swoim przekazie.

[271]
Jakiś czas później Watykan ostro zareagował na głośny, medialny coming out prałata z otoczenia kardynała Ratzingera, monsiniora Krzysztofa Charamsy. Do niego papież nie zadzwonił!
Za to zadzwonił do Francesca Leporego, który swój coming out przeprowadził bardzo dyskretnie.

[700]
W internecie jego stroje robią furorę.
Stroje kardynała Burke'a uwielbiającego pokazywać się w swoich szalonych kardynalskich kreacjach, których pozazdrościłaby mu niejedna drag queen. Ot, taka purpurowa cappa magna z wielometrowym trenem podtrzymywanym przez licznych młodzianków, a następnie fantazyjnie udrapowana przed tronem, na którym zasiada kardynał.

[716]
Burke nie przejmuje się sprzecznościami. W tej kwestii wysoko zawiesił poprzeczkę. Potrafi pojawić się pod pełnymi żaglami, w cappa magna, w najdłuższej sukni, w chmurze białych koronek lub w długim płaszczu podobnym do szlafroka i przez cały wywiad w imię tradycji oskarżać Kościół, że „stał się zbyt kobiecy”.

[1246]
Jeśli ktoś jest homoseksualistą, a poszukuje Pana Boga i ma dobrą wolę, kimże ja jestem, aby go osądzać?
Jeśli się ten słynny cytat z Franciszka przytoczy w całości, to już nie robi takiego wrażenia. Przecież to stara kościelna śpiewka od Maritaina: możesz być gejem, ale broń boże nie rób niczego, co robią geje.

[3152]
Tak naprawdę homoseksualizm pojawił się na pierwszych stronach gazet dopiero w latach siedemdziesiątych, powiedzmy wraz z Pasolinim. Do tego czasu homoseksualiści czytali Francuzów. Zresztą podobnie było z włoskimi katolikami, którzy przez długi czas czytali francuskich katolików, bardzo tu ważnych. A co najbardziej niesamowite – to byli dokładnie ci sami autorzy!

[4827]
(...) ten „szatański doktor” na polecenie Jana Pawła II zajmuje się koordynowaniem watykańskiej polityki względem rodziny, a wieczorami oddaje się z oszałamiającą regularnością męskiej prostytucji.

[5286]
Kim jest Alfonso López Trujillo? Bestia urodziła się w 1935 roku w Villahermosie w departamencie Tolima w Kolumbii.
Jeden z niewielu obsmarowanych z nazwiska. Wzorcowy homofob i gorliwie praktykujący homoseksualista.

[5451]
W wywiadzie dla BBC w pierwszych latach XXI wieku [Trujillo] mówi, że prezerwatywy są pełne mikrootworów, przez które wirus HIV przedostaje się z łatwością, ponieważ „jest 450 razy mniejszy od plemnika”!

[5735, „parszywa” dwunastka homofobów na usługach JP2]
Tych dwunastu, wszyscy wyniesieni do godności kardynała, to: sekretarz osobisty papieża Stanisław Dziwisz, sekretarze stanu Agostino Casaroli i Angelo Sodano, przyszły papież Joseph Ratzinger; wysocy urzędnicy sekretariatu stanu: Giovanni Battista Re, Achille Silvestrini, Leonardo Sandri, Jean-Louis Tauran, Dominique Mamberti i nuncjusze Renato Raffaele Martino i Roger Etchegaray. No i oczywiście pewien kardynał, bardzo wówczas wpływowy: Jego Eminencja Alfonso López Trujillo.

[6203, cytat z afrykańskiego kardynała Roberta Saraha]
Homoseksualizm to niedorzeczność w kontekście życia małżeńskiego i rodzinnego. Domaganie się uznania go w imię praw człowieka jest co najmniej szkodliwe. Niedopuszczalne jest, żeby kraje zachodnie i agencje ONZ narzucały krajom niezachodnim homoseksualizm i wszystkie dewiacje moralne… Promowanie różnych »orientacji seksualnych« na terenie Afryki, Azji, Oceanii i Ameryki Południowej to kierowanie świata w antropologiczne i moralne zboczenie, droga do dekadencji i rozkładu ludzkości!

[6287]
Dziś seminaria afrykańskie są, podobnie jak włoskie w latach pięćdziesiątych XX wieku, miejscami pełnymi homoseksualistów i azylem dla gejów. Chodzi tu o pewne prawo socjologiczne albo, jeśli można tak powiedzieć, o rodzaj „selekcji naturalnej” w sensie darwinowskim: piętnując homoseksualistów w Afryce, Kościół zmusza ich do ukrywania się. Ucieczką jest więc dla nich seminarium – zostając klerykami, a potem księżmi, nie muszą się żenić.
Krótko mówiąc, homofobia napędza gejów w szeregi kościelne.

[6305]
W rzeczywistości, jak to odkryłem w Indiach, niemal wszystkie homofobiczne zapisy obowiązujące obecnie w kodeksach karnych Azji i Afryki anglofońskiej były narzucone koloniom i protektoratom Commonwealthu przez wiktoriańską Anglię. Pierwowzorem jest artykuł 377 indyjskiego kodeksu karnego, powtarzany potem w identycznym brzmieniu i nawet z tym samym numerem w Botswanie, Gambii, Kenii, Lesotho, Malawi, Mauretanii, Nigerii, Somalii, Suazi, Sudanie, Tanzanii, Zambii... Gdzie indziej, w Afryce Północnej i Zachodniej, to samo działo się za sprawą kolonizacji francuskiej.
Smutne to, że choć często nie były to kultury homofobiczne, to akurat tych przepisów trzymają się do dzisiaj jak pijany płotu.

[6418]
I wtedy Watykan popełnia błąd, który wielu zachodnich dyplomatów uznaje za błąd historyczny. W swojej nowej krucjacie stolica apostolska pieczętuje porozumienie z kilkoma dyktaturami oraz muzułmańskimi teokracjami. W dyplomacji nazywa się to „odwróceniem przymierza”.

Watykan dołącza więc do dość niespójnej wewnętrznie i okazjonalnej koalicji, zbliżając się do Iranu, Syrii, Egiptu, Organizacji Konferencji Islamskiej (OCI), a nawet Arabii Saudyjskiej, z którą nie utrzymuje przecież stosunków dyplomatycznych! Według zgodnych oświadczeń wielu źródeł nuncjusze apostolscy rozmawiają często z przedstawicielami państw, z którymi walczą w takich sprawach, jak: kara śmierci, wolność religijna i szerzej – prawa człowieka.
Po to, aby przeciwstawić się w 2008 roku deklaracji ONZ o prawach osób homoseksualnych (m.in.), a chodziło o sprawy podstawowe, na przykład prawo do życia, łamane w Iranie i wielu krajach arabskich.

[6757]
Jego [kardynała Rouco] domniemana obsesja seksualna owocuje przydomkiem ‒ przywłaszczonym właściwie ‒ „Rouco Siffredi” [Roco Siffredi to włoski aktor porno ‒ przyp. red.], używanym nawet wśród księży (według oświadczenia jednego z nich).
Pod tym względem Polska ze swoim „łysym z Brazzers” znów wygląda jak zaścianek.

[6870]
Francja, „starsza córa Kościoła” ‒ zatrzymajmy się na początek na tych słowach powtarzanych do upojenia przez wszystkich kardynałów oraz biskupów francuskich i odnowionych przez Jana Pawła II podczas jego pierwszej oficjalnej podróży do Francji. To absurdalne i wykpione już przez Rimbauda sformułowanie jest banalnym szablonem arcybiskupów bez pomysłu. Wymyślił je w 1841 roku dominikanin Henri-Dominique Lacordaire, który ze swym „przyjacielem” Charles’em de Montalembertem byli ukrytą parą gejów.

[6914, o przeciwnikach małżeństw homo we Francji]
Znana tam była jako Frigide Barjot (dość wątpliwej jakości gra słów: Oziębła Barjot, co nawiązuje do aktorki Brigitte Bardot). Stała się ona rzeczniczką ruchu. Ta, która śpiewała „Fais-moi l’amour avec deux doigts parce qu’avec trois ça rentre pas” (zrób mi dobrze dwoma palcami, bo trzy nie wejdą), defiluje teraz obok byłego premiera François Fillona i kardynała Barbarina. „Jakim cudem Kościół katolicki zdecydował się stanąć pod jej różowym pióropuszem?” ‒ pyta dziennikarz „Nouvel Observateur”.

[7268]
Jestem taki szczęśliwy, że odszedłem i jestem wyoutowany. Wyoutowany z Kościoła, ale także zdeklarowany jako gej. Teraz oddycham. Prowadzę codzienną walkę o to, żeby na siebie zarobić, żeby żyć, żeby się pozbierać, ale jestem wolny. JESTEM WOLNY.
Wolny, ale nie do tego stopnia, żeby wystąpić pod prawdziwym nazwiskiem. Były ksiądz chyba taki całkiem wolny nie jest.

[7668]
I teraz odkrywam tajemnicę. Kelner, którego mam przed sobą, rzeczywiście pozował do słynnego Calendario Romano. Jest gejem, to nie ulega wątpliwości. Ale nigdy nie był klerykiem!
To cios w me serce! Nawet Calendario Romano jest fałszywe.

[7977]
Jednym z administratorów portalu był ksiądz Tommaso Stenico, blisko związany z Tarcisio Bertonem – w kurii znany jako homofob, ale poza Watykanem praktykujący gej (po dokonaniu coming outu na antenie jednego z kanałów włoskiej telewizji został odsunięty od funkcji pełnionych w Watykanie).
Kiedyś już o nim wspomniałem. Chodzi o portal Venerabilis dla księży „o wrażliwości homoseksualnej” (!).

[8421]
W dniu konsekracji Georga Gänsweina na arcybiskupa Benedykt XVI przewodniczy jednej z najpiękniejszych uroczystości liturgicznych wszech czasów. (...) Kyrie, Gloria, Credo, Sanctus, Benedictus – muzyka w bazylice Świętego Piotra jest piękna, dopasowana do nastroju przez kilka „liturgy queens”. Papież długo (19 sekund) z ogromną delikatnością i nieskończoną ostrożnością gładzi szpakowate loki swojego George’a Clooneya.
Do zobaczenia na jutubie.

[8624, o wypowiedzi Benedykta XVI o możliwości stosowania prezerwatyw]
Żaden heteroseksualista w spontanicznej wypowiedzi o prostytutce nie użyje męskiego rodzajnika.

[8992]
Innym razem, podczas audiencji generalnej w 2010 roku, papież ogląda w sali Pawła VI pokaz tańca: na scenę wychodzi czterech seksownych akrobatów, którzy na oczach zachwyconego ojca świętego nagle zrzucają z siebie podkoszulki.
Link.

[9466]
Oczywiście Rzym, a w szczególności papież Benedykt XVI, zrobił wszystko, by przywrócić do porządku te dysydenckie parafie, domagając się od szwajcarskich biskupów ich ukarania. Ci ostatni czasem z prawdziwą żarliwością usiłowali wprowadzić antygejowskie zasady Rzymu – do czasu, aż prasa wyoutowała niektórych za prowadzenie podwójnego życia. Zarządzono więc przerwanie ognia, tak że dziś progejowscy dysydenci w Szwajcarii mają spokój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz