Strony

środa, 4 września 2019

Młodszy księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu (Jacek Dehnel)

Nie wątpię, że mógłby Dehnel stać się Ziemkiewiczem lewicy i rąbać prawdę w oczy zadając stylistyczne ciosy w nosy. Nie jest, bo choć palnął celny tekścik o pannie posłance Pawłowiczównie, to jego duch w innych się rejonach obraca, które nie dają tyłu okazji do słownych napaści. Rozmaite lektury, rodzinne historie, przypadki z własnego życia, artystyczny namysł nad życiem w ogóle. Z niektórych, nawet długich tekstów (specyfika felietonistyki internetowej) po namyśle byłem zdolny wydestylować tylko westchnienie nad przemijaniem lub coś równie subtelnego. Koty, nie płaczcie, kiedy przyznam się, że cały mój pociąg do subtelności już zużyłem na Kroniki Słonimskiego i Lektury nadobowiązkowe Szymborskiej. Dlatego przechodząc teraz do wypisów z książki, poproszę, aby nie wyrabiać sobie na ich podstawie zdania o felietonach Dehnela. Ewentualnie o mnie, ale na to szkoda czasu.

[170, pisanie felietonów na zadany temat to rodzaj randki z fetyszyst(k)ą]
Ale wiadomo, że fetyszyści żadnej dowolności nie tolerują. Ma być tak, nie siak. But taki, maska taka, myziaj mnie w tę stronę, nie w tamtą, a piórko ma być koniecznie pawie, a nie srocze, bo wtedy nie mam orgazmu.

[1841, o kolejnym ministerialnym zestawie lektur obowiązkowych]
Nie będę wspominał o przypisaniu Obrony Sokratesa Arystotelesowi, bo nieuctwo przecież jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a zwłaszcza urzędnikom Ministerstwa Edukacji.

[3166, komentarz do wypowiedzi Pawłowiczówny o Szymborskiej]
[W]iersz „Nienawiść” pokazywał jej polityczne zaangażowanie po jednej stronie. Otóż chciałbym wyjaśnić, że jednostronne stawanie po stronie paru grup politycznych, wielostronne stawanie po stronie jednej, a już zwłaszcza wielostronne stawanie po stronie wielu grup politycznych wymaga zręczności bułgarskiej gimnastyczki czy europosła Ryszarda „Chorągiewki” Czarneckiego, nie mówiąc już o kręgosłupie meduzy. Natomiast polityczne zaangażowanie po więcej niż jednej stronie nazywamy hipokryzją lub – w partii posłanki – zdradą.

[4446, w Warszawie]
(...) szpetota lat dziewięćdziesiątych (...) jest w architekturze tym, czym były lata osiemdziesiąte w modzie
Zgadzam się z tym jak ostatni puzel w układance.

[4676, o proteście pewnej mamy wobec graffiti z czaszką niedaleko placu zabaw]
Gdziekolwiek pójść – do szkoły, urzędu, że o kościele nie wspomnę – tam goły, potwornie zmasakrowany mężczyzna, ledwo osłonięty kawałkiem materiału, przybity do krzyża, a poniżej... no, co takiego? Czaszka właśnie!

[4841]
W największej rozpaczy [kapitan Hak] mówi: Ani jedno małe dziecko mnie nie kocha! Kapitan – i to też Barrie pisze wprost – pragnął Piotrusia, którego pewność siebie sprawiała, że żelazny hak Haka dygotał. Takich fallicznych aluzji jest tu zresztą mnóstwo. Piraci strzelają do chłopców z wielkiej armaty, Długiego Tomasza, a jeden z nich chce połaskotać chłopca swoim Jasiem Korkociągiem.
Na szczęście nie jestem Piotrusiofilem, bo do sądu bym podał za zrujnowanie lektury z dzieciństwa.

[5040, mówi Maciuś, kolega z ławki szkolnej Dehnela]
„Narrację w Lalce mamy trzecioosobową i pierwszoosobową. Narracja trzecioosobowa to narrator wszechwiedzący, obiektywny, narracja pierwszoosobowa to pamiętnik Rzeckiego. I jest to narracja subiektywna, co wiemy dzięki Prusowi, który sam nazwał Rzeckiego «starym subiektem»”.
Ja miałem z kolei kolegę Artura, który mówiąc o Emancypantkach wspomniał o „żonach, które żyły z posagu swoich męży”. Wypowiedź przyjęta przez polonistkę ze stoickim spokojem.

[5432, autor przyznaje się do niezdolności pozbycia się jakiejkolwiek książki]
Stoję nad hotelowym koszem na śmieci z tomem Harfy wiosenne. Antologia najnowszej podkarpackiej poezji muzycznej 1960-1985, z pracą naukową o wpływie zanieczyszczenia środowiska na populację dudków (autor wypisał dedykację), z broszurą Skansen w Piprzydłówku Dolnym – ważniejsze budowle – jak ta Nike, która się waha. Waham się, waham – i nic. Pakuję do walizki i wiozę do domu.
A potem autor stara się pozbyć tych dzieł w transakcjach wiązanych „jak w tym starym dowcipie o tej babuleńce, którą mąż zobowiązał, żeby po jego śmierci sprzedała krowę i za to dała na mszę za jego duszę, i która w związku z tym sprzedała krowę za grosz, ale tylko w pakiecie że szczurem za talara, tak i ja liczę, że dzięki oddawaniu pakietowemu zrzucę z siebie odpowiedzialność za zbędne egzemplarze”.

2 komentarze:

  1. Na pewno księgowy również ma swoje dodatkowe pasje i stąd taki wpis. To oczywiste, że nie żyją tylko pracą. Co prawda biuro rachunkowe w Krakowie https://ksiegowakrakow.com/ jest bardzo dobre dlatego, że jego pracownicy są skupieni i skrupulatni, ale na pewno po pracy dodatkowo się relaksują. Inaczej człowiek z czasem, choćby ze zmęczenia, popełniałby błędy.

    OdpowiedzUsuń