Strony

czwartek, 20 czerwca 2019

TJ Kirk mówi o transseksualnych kobietach

Kiedyś być może sobie przypomnę, gdzie to na tym blogu pisałem o facecie, który miał zwyczaj czynić obszerne wstępy do istoty rzeczy, więc prośbę o podanie soli przy obiedzie poprzedziłby wykładem o historii wydobycia soli, jej szkodliwości dla zdrowia, nie pomijając przy tym barwnej opowieści o pół słodkim, pół słonym jeziorze Bajchasz. Tego faceta wyssałem z jakiegoś filmu, ale dzisiaj mógłbym śmiało powiedzieć, że z jutuba, bo cały jutub składa się z takich facetów, których tak nazywam umownie, lecz przecież nikt świadomy nie będzie ćwierćinteligentnie przypuszczał, że naprawdę mam na myśli mężczyzn, a nie przedstawicieli jednej z niezliczonych niebinarnych płci, wykraczających poza sferę pojęć opresyjnie nam narzucanych. Każde porównanie, każda racjonalna myśl jest budowaniem przybliżonego modelu świata, który powoli zaczyna przesłaniać rzeczywistość, jak uczy buddyzm zen. Nie wiem, jak można prawie trzy kwadranse poświęcić na wypowiedzenie tej jednej interesującej myśli, jak to uczynił TJ Kirk w swoim filmiku, w którym odniósł się do sprawy oskarżeń o transfobię wobec RR, vel Rationality Rules, vel Stephen Woodford. Myśl ta jest taka: drogi RR, skoro uważasz, że „Laurel Hubbard jest kobietą. Kropka”, to tracisz podstawę do argumentowania za tym, aby ograniczyć jej prawo do startu w zawodach dla kobiet. Transpłciowe kobiety mają statystyczną przewagę nad zwykłymi, jeśli idzie o szybkość i siłę, ale przecież sednem rywalizacji sportowej jest to, że wygrywają ludzie z naturalnymi predyspozycjami. Czarnoskórzy są często lepsi niż biali, ale nikt nie wpadłby na pomysł, żeby ich wykluczać. Osoby wysokie będą średnio dużo lepsze w koszykówce, a z kolei drobne, wygimnastykowane dziewczęta - w układach choreograficznych ze wstążką (hm, tu widzę potencjalną „przewagę” transpłciowych mężczyzn, jeśli w ogóle ta konkurencja jest rozgrywana w wersji męskiej). Swoją opinią TJ Kirk przyłączył się do krytyki, którą przeciw RR wypowiada EssenceOfThought, nawet lekko zabawne, że „Myśl” ściera się z „Racjonalnością”. Jest to alians nieoczekiwany, bo EOT jest typowym SJW, czyli BoSS-em (bojownikiem o sprawiedliwość społeczną), z tym ich typowym, antypatycznym nastawieniem: albo myślisz tak, jak ja, albo jesteś moralnie odrażającym śmieciem (nota bene, czy nie brzmi to dość Terlikowsko?). Powiedzmy przy tym jasno, że argumenty EOT przeciw RR były dość techniczne, co zilustruję pierwszym lepszym z brzegu zmyśleniem: jaką nędzną kreaturą trzeba być, aby uważać, że stymulacja limfocytów serotoniną daje przewagę byłym mężczyznom, skoro dochodzi przy tym do dezintegracji mitochondrialnej w brzusznej części prążkowia. (Uczeni lekarze mogą mieć polew, ale wolałem zmyślić, niż przeglądać godziny nagrań.) Jeśli chodzi o tego rodzaju argumenty, to pozwalam sobie wymięknąć, bo nie będę tracił pół życia na śledzenie naukowych sporów, zwłaszcza że sportem jestem zainteresowany w tym sensie, aby jak najmniej o nim słuchać i go oglądać. Argument TJ Kirka jest przynajmniej prosty i mało kontrowersyjny, z tym zastrzeżeniem, że nie jest całkiem oczywiste, że transpłciowe kobiety są kobietami i kropka. Jeśli ktoś tak myśli, to zgaduję, że konsekwentnie jako, powiedzmy, heteroseksualnemu mężczyźnie będzie mu wszystko jedno, czy prześpi się z kobietą cis lub trans. O ile wiem, obecnie nawet nie trzeba się pozbywać chirurgicznie starych organów płciowych, aby zmienić płeć, więc tym większe wyzwanie. Jestem gotów założyć się o swoją dupę, że w momencie decyzji o przespaniu się z kimś kwestia trans staje się nieco subtelniejsza, zaczynają się jakieś wykręty i mentalne stepowanie. Ale wiecie co? W przeciwieństwie do BoSS-ów dopuszczam, że się w tej kwestii mylę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz