Strony

czwartek, 27 czerwca 2019

Czernobyl a sprawa polska, czyli Marcin Matczak mówi

Chodzi tu o serial Czernobyl, który według Matczaka pokazuje nieudolność państwa zarządzanego centralnie, o czym wspomniał przy okazji „dobrej“ zmiany dokonującej się w naszym kraju. Do tego wrócę za chwilę, bo teraz muszę stwierdzić, że serial jest udany, choć przed jego obejrzeniem nie mogłem sobie wyobrazić, że to może się udać. Moje wątpliwości były związane głównie z tym, że sam wybuch reaktora to za mało materiału na ciekawą historię, a o szczegółach technicznych – jeśli w ogóle kogoś interesują – lepiej poczytać w sieci. Opowieść okazała się ciekawa, bo udało się stworzyć paru bohaterów opowieści, których losami można się emocjonować. Być może na potrzeby serialu nieco przerysowano zagrożenia związane z reaktorem po awarii, którego rdzeń cały czas się topił, a niekontrolowane radioaktywne odpady miały zagrażać całej Ukrainie i Białorusi. Nie chcę tu zbyt wiele zdradzać, ale ogólnie mówiąc do katastrofy doprowadziła słabość ZSRR, bo wcześniej zatajono informacje o wadach konstrukcyjnych reaktorów typu czernobylskiego (było ich wtedy więcej), za to podczas likwidacji skutków kryzysu centralne sterowanie okazało się jednak przydatne. Potrzebny jest ciekły azot do schłodzenia reaktora? Proszę bardzo, oto całe państwowe zapasy, bierzcie. Mocno się dziwię, że podobno rosyjska telewizja jest serialem oburzona i chcą nakręcić swoją wersję. Widzę w zasadzie tylko jeden sposób, żeby oczyścić ZSRR z odpowiedzialności za katastrofę, a jest to lansowanie tezy o spisku CIA lub innej agentury. Jeśli się na to zdecydują, to niech przynajmniej zrobią to z rozmachem Marvela, żeby utrzymać poziom. Infantylny poziom realizmu magicznego. Zgadzam się z Matczakiem, że centralne sterowanie to słaby pomysł na rządzenie państwem, ale nie zgadzam się z tym, że awaria reaktora, jak to pokazano w serialu, była efektem centralnego sterowania. Zastrzegam, że mówię o samym serialu, bo nie znam żadnych innych analiz przyczyn nieszczęścia. Według serialu główna pozatechniczna przyczyna to była ta deadline'owo-zadaniowa kultura zarządzania, czyli coś zaplanowaliśmy do zrobienia w danym czasie i ma być zrobione. Ten zły kierownik Diatłow, który się uparł, aby przeprowadzić eksperyment, a załoga nie umiała mu się przeciwstawić... Właśnie opisaliśmy modelowy przykład zarządzania w polskich firmach, które na tak zwanym Zachodzie dawno już wyszło z mody. Być może teraz zapolemizuję z własnymi wyobrażeniami, według których wielu ludzi widzi SZA jako imperium dobra przeciwstawione ZSRR. (Znam kogoś, kto tak myśli.) Pomińmy wiele amerykańskich katastrof militarno-interwencyjnych, często sprowadzających się do rozwiązywania problemów, jakie sami stworzyli (w czym miał się specjalizować komunizm). Katastrofy gospodarcze w rodzaju kryzysu z 2008 roku też pomińmy. Wspomnijmy za to o miasteczku Flint w stanie Michigan, w którym lokalne władze z oszczędności zafundowały mieszkańcom wodę z ołowiem. To niby drobiazg w zestawieniu z Czernobylem, ale kto obejrzy serial, zrozumie, że jest to przejaw działania dokładnie tego samego modelu, który doprowadził do wybuchu reaktora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz