Strony

sobota, 6 października 2018

Weronika i zombie (Marcin Szczygielski)

Nie czytałem tego typu książek od dawna, ale wpadła mi w ręce i postanowiłem zaryzykować. Wielką zachętą był zasłyszany w Tok FM fragment, w którym Weronika opowiada o swojej ciotce, bo jest on zwyczajnie świetny. Najlepszym targetem książki mogłaby być Kasia, moja córka w wieku licealnym, ale nie jest, bo nie mam córki. Tytułowa Weronika jest licealistką, która po rozwodzie rodziców przeprowadziła się z matką z Poznania do Warszawy i z osoby popularnej w szkole stała się klasowym popychadłem. A tytułowy zombie to starszy pan Jan, który mieszka w tym samym bloku, a przypadek zrządził, że się zetknęli ze sobą bliżej i na swój nieoczywisty sposób - polubili. Weronika aniołkiem nie jest, ale po zaliczeniu moralnej wpadki i paru innych nieszczęściach wszystko jej się jakoś ułoży. Książka jest zacna i na pewno bym ją Kasi polecił. Załączam cztery fotki. Na pierwszych dwóch mamy relację z lekcji o rodzinie, której stopień skomplikowania przerósł moim zdaniem zawiłości związane z kazirodztwem w rodzinie Ptolemeuszy, o których pisała Szymborska. Na kolejnych dwóch jest opowieść o jednej z niezliczonych ciotek Weroniki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz