Strony

środa, 1 sierpnia 2018

Młot na poetów albo Kronika ściętych głów (Jerzy Limon)

Chcemy jeszcze więcej tego samego, mówią ludzie i mają kolejny serial o Henryku VIII lub film o Ludwiku XVI i jego żonie. Bardzo by to było miłe, gdyby książka Limona zainspirowała jakiegoś filmowca do zekranizowania historii króla Jakuba I, który objął tron angielski po Elżbiecie I. Byłby to film z potencjałem na wiele sequeli, bo syn Jakuba, Karol I został ścięty w 1649 roku, po czym na parę ładnych lat w Anglii zapanował rodzaj republikańskiego Gileadu z Opowieści podręcznej (wiem, to uproszczenie i nadużycie). Główna opowieść dotyczy króla Jakuba, który ogólnie rzecz biorąc był władcą od poprzedniczki łagodniejszym, ale w jednym aspekcie nie popuszczał: wobec krytyków swoich fantazji religijnych. Wszak miał się za głos Boga (nie szkodzi, że lubił chłopców), a wtedy jakikolwiek sprzeciw staje się fundamentalnie zły i należy go tępić nie szczędząc sił i środków. A było to zadanie niełatwe, bo oszczercy mieszkali rzecz jasna poza granicami Wielkiej Brytanii (bo to wtedy ta nazwa pojawia się po raz pierwszy). Uwaga autora skupia się na trzech postaciach, Paceniuszu (autorze Exatis), Starkowiuszu (autorze zaginionego rękopisu Historii pohańbienia) i Cichockim (domniemanym autorze Przemów Osieckich). Pierwszego nigdy nie zidentyfikowano, drugiemu odrąbano głowę mieczem na mocy wyroku sądowego za obrazę narodu szkockiego (a działo się to w Prusach Książęcych!), podczas gdy trzeci wyparł się autorstwa, a poza tym jako duchowny i poddany króla polskiego Zygmunta III był raczej bezpieczny, choć jego książka już nie - spalono ją na warszawskim rynku. Książka jest dość nietypowa, opowieść obfituje w dygresje, od soboru w Nicei po kryzys kubański, co zresztą nasunęło mi pomysł trzech stopni separacji: każde dwa wydarzenia da się powiązać ze sobą za pomocą dwóch dygresji (stąd trzy „przeskoki”). W trakcie czytania nabrałem błędnego pojęcia o Aneksie, więc na wszelki wypadek uprzedzę, że jest to zbiór dokumentów ważnych dla historii i do tego w językach oryginalnych, z wyłączeniem wspomnianej Exatis, katolickiego sprzeciwu wobec protestantyzmu w wersji króla Jakuba. Exatis przeczytałem i nie mam zastrzeżeń do argumentacji, ale trzeba najpierw przyjąć dwa założenia. Pierwsze, że Pismo święte jest wiarygodne, a drugi, że interpretacja katolicka tego tekstu jest jedyną słuszną. Odłożywszy to na bok, przyznam, że nieźle napisane. A dlaczego Młot na poetów? Ano dlatego, że prawie wszyscy bohaterowie coś tam pisali, a wielu z nich dało głowę katu, choć niekoniecznie za swoją twórczość. Gdyby oceniać wedle dzisiejszych standardów, wielu z owych poetów i wybitnych myślicieli to były straszne moralne pokraki, a owa idealizacja wybitnych postaci to wymysł czasów późniejszych. Jerzy Limonie, ciekawe, co o tobie przeczyta potomność.

[148]
(...) w regionach dostojnej historii tezę o tym, że teraźniejszość także decyduje o przeszłości, wielu przyjęłoby z dużą dozą sceptycyzmu, a nawet niewiary. Bo to nielogiczne i sprzeczne z doświadczeniem codziennym. Tu królują prawa fizyki ustanowione przez Izaaka Newtona. Wyrażał żal, że przyszłe pokolenia nie mają już nic do odkrycia. Może dlatego dzisiejsi fizycy penetrują światy dla logiki codzienności niedostępne.

[562, o Daliborze Martinisie, artyście]
Martinisa lubimy. Także jego Supper at Last, czyli W końcu wieczerza albo Wieczerza na ostatku. Albo wywiad, jaki sam z sobą przeprowadził w studiu telewizyjnym, z tym że odpowiedzi udzielał trzydzieści pięć lat później, wklejony komputerowo do pustego krzesła z nagrania sprzed lat.

[667, przypis 15, o królu Jakubie I i jego matce, Marii Stuart]

Zamiłowanie do niewyszukanych rozrywek odziedziczył zapewne po swojej matce, która uwielbiała gonitwy i turnieje rycerskie, polowania, sokoły i grę w golfa (o ponoć szkockiej genezie: już w średniowieczu mowa jest o grze w „gowfa”; historycy holenderscy natomiast wskazują na genezę niderlandzką, co potwierdza etymologia słowa; Chińczycy zaś, oczywiście, wskazują na Chiny), a także tańce, haftowanie i muzykę; nie stroniła przy tym od hazardu, namiętnie grając w kości i karty. Pamiętajmy jednak, że Jakub swojej matki nigdy w zasadzie nie widział, gdyż zmuszona została do abdykacji i emigracji, gdy on miał zaledwie rok. Zostawiła mu koronę i pociąg do pięknych młodzieńców.

[716]

A twórca pierwszej naukowej teorii tęczy, arcybiskup Splitu, Marco de Dominis, został spalony (ściśle: jego zwłoki, które wyciągnięto z grobu) razem ze swoimi książkami, 21 grudnia 1624 roku, zatem niedługo po tym, jak pokazany został jako postać sceniczna w jednym z teatrów londyńskich w głośnej podówczas alegorycznej sztuce Thomasa Middletona A Game at Chess (Partia szachów).

[899]
Oto i on i jego piękna, modnie ufryzowana i z modnie przyciętą bródką, głowa, wciśnięta w fantazyjny, koronkowy, z pewnością krochmalony kołnierz, niczym owoc na tacy (przyodziewek skazańca najczęściej przypadał katu, choć niekiedy palono go, by nie zostawiać „relikwii”).
Ilustrację Sir Waltera Raleigha pomijam, a wzmianka o kacie dlatego, że, owszem, dał mu głowę.

[952]
Odnotujmy jeszcze, że głównym oskarżycielem Esseksa był wielki filozof i prokurator w jednej osobie, Francis Bacon, który tak się dla utrwalania praworządności zasłużył, że rok później (w 1603 roku) otrzymał szlachectwo. Dalsze zasługi Bacona (i to wcale nie na niwie nauki) dla korony sprawiły, że niebawem wstąpił do legionu półbogów, czyli arystokratów, otrzymał bowiem tytuł pierwszego barona Verulam i wicehrabiego St. Albans, w 1613 roku został Prokuratorem Generalnym, a w 1618 Lordem Kanclerzem, choć trzy lata później utracił wszelkie godności za branie łapówek (przychodów nieujętych w zeznaniach majątkowych osób publicznych, jakbyśmy to określili dzisiaj my, strażnicy procedur), co z kolei skłoniło go do głębokiej zadumy nad światem i ludźmi, czego efektem są jego wiekopomne dzieła.

[974]
W każdym razie w najlepszym wypadku karą dla nielojalnych dworaków i nieprawomyślnych autorów była niełaska monarchy. Spotkała ona na przykład dworskiego żartownisia i prześmiewcę, niejakiego Sir Johna Haringtona, chrześniaka (jednego ze 102!) królowej Elżbiety, który – poza talentem poetyckim – miał też smykałkę do inżynierii: jest niekwestionowanym wynalazcą klozetu ze spuszczaną wodą (WC). Nie żartuję. Oczywiście, jak wielu innych w tej książce i tamtych czasach, był też poetą i tłumaczem (jego przekład Orlando Furioso Ariosta jest do dziś czytany; Szekspir też go znał). Pod Esseksem walczył w Irlandii, za co otrzymał szlachectwo. Swój zdumiewający wynalazek ogłosił światu pod pseudonimem Misacmos w książce A New Discourse of a Stale Subject, Called The Metamorphosis of Ajax (London 1596), będącej też alegorią polityczną i zawoalowaną krytyką hrabiego Leicester, kolejnego faworyta, czym wywołał wielki gniew swojej matki chrzestnej – zapewne nie tylko ze względu na temat (ilustrowany) godny pióra Rabelais’go, na którego autor często się powołuje. Występuje tu nawet dama Cloacina.

[1050, o Francisie Baconie]
Jeden z ostatnich, którzy wiedzieli wszystko, co można było wówczas wiedzieć o świecie, polityce, naturze i człowieku. Pisał o ogrodach, o tańcu, języku, rodzinie, państwie, o nawigacji, minerałach, piłce nożnej, geometrii, teatrze i tak dalej. Przewidział nawet radio, tyle że miało ono kształt specjalnie skonstruowanych skrzynek, w których przewożony miał być głos i muzyka. Pomysł będzie w pewnym stopniu powielony w Harrym Potterze. Pisał też dworskie maski (jeszcze w czasach Elżbiety I), pełne mitologicznych i filozoficznych odniesień. Mędrzec i łajdak. Wrażliwy na słowa i piękno, esteta, bezwzględny dla oskarżonych, ślepo wykonujący polecenia zwierzchników, obojętny na ludzkie cierpienie. Bezkrytyczny i uniżony wobec władzy, rozporządzeń i procedur. Idealny urzędnik.

[1098, o Biblii Króla Jakuba]
W każdym razie grupie czterdziestu sześciu teologów, którzy pracowali nad nowym przekładem Biblii, przewodniczył właśnie Francis Bacon, przez niektórych uważany za „prawdziwego Szekspira”. Dzieło – dedykowane przez tłumaczy królowi Jakubowi – zakończono w 1610 roku, kiedy William Szekspir ukończył czterdzieści sześć lat. I co z tego? – można by zapytać. Ano jeszcze niewiele poza tym, że w czterdziestym szóstym Psalmie nowego przekładu czterdzieste szóste słowo od początku to „shake” (pol. „potrząsać”), a czterdzieste szóste od końca to „speare” (pol. „dzida”, „włócznia”), co razem daje „Shakespeare”. (...) Dodać jeszcze można, że człowiek ma czterdzieści sześć chromosomów, o czym jednak nawet tak wybitny umysł jak Francis Bacon wiedzieć nie mógł. Warto nadmienić, że Biblia Króla Jakuba była jedynym powszechnie używanym przez trzysta lat przekładem na język angielski, i to zarówno przez protestantów, jak i katolików.

[1175, cytat z książki Daniela-Ropsa o pierwszym soborze w Nicei]
„Niektórzy bardziej przebiegli, między innymi obaj Euzebiusze, wpadli na pomysł, że przy nieznacznej zmianie pisowni doktryny ich mogły się utrzymać: słowo «homoousios», które oznacza «z jednej substancji», zastąpili słowem «homoiousios», które oznacza «z podobnej substancji». Między tymi dwoma słowami jest tylko różnica jednej joty, ale ta minimalna, wydawałoby się, różnica była zasadnicza i nie można zapoznawać, o jaką stawkę chodziło. Między «homoousios» i « homoiousios» była przepaść: z jednej strony identyczność z Bogiem, z drugiej zwykłe podobieństwo […]. Ten podstęp ortograficzny miał bardzo poważne następstwa […].”

[1250, cytat z Dickensa o Starkowiuszu, tu nazwisko przekręcone]
„W czasach Jakuba VI pewien Polak, Jan Sterkowiusz, przybył do Szkocji w swym narodowym stroju, co zwróciło uwagę pospólstwa. Śmiano się z niego na ulicach i tak źle traktowano, że zmusiło go to do nagłego przerwania pobytu. Jest więc rzeczą zrozumiałą, że kiedy wrócił do domu, to nie miał najmilszych wspomnień, przeto napisał Historię pohańbienia, skierowaną przeciwko szkockiej nacji. Trwała wówczas emigracja niezliczonych Szkotów do Polski, przeważnie biedaków, oprócz kupców i handlarzy. O Historii mówi się w protokołach Tajnej Rady jako «niesławnej książce, skierowanej przeciwko wszystkim stanom tego królestwa». Król Jakub, dowiedziawszy się o tej ostrej krytyce narodu szkockiego, zatrudnił niejakiego Patryka Gordona, swojego agenta rezydującego w Gdańsku, literata, by wszczął starania o wytoczenie procesu przeciwko Sterkowiuszowi, a Gordon okazał się na tyle zaradny, że doprowadził do ścięcia tamtemu głowy za przewinę.”

[1585]
Pióra wrogów Scioppiusa też nie leżały odłogiem i na nieszczęśnika posypały się kalumnie w szeroko zakrojonej nagonce: a to, że był z nieprawego łoża, że jego ojciec był grabarzem, a szwagier na partnerkę seksualną upatrzył sobie krowę. To z pewnością prekursorzy dzisiejszych pism kolorowych i plotkarskich portali. Można sobie tylko wyobrazić, co by było, gdyby dzisiaj lidera ludowców zdybano na intymnym kontakcie z krową. Pomijając wszystkie inne względy, z pewnością byłoby to drastyczne złamanie dyrektyw europejskich.
Ów Scioppius był rzekomym autorem pamfletu na króla Jakuba I, którego agent snuł plany ukarania autora obcięciem nosa.

[1594]
Dopowiemy jeszcze, że jeśli powiódłby się plan porwania któregoś z naszych autorów i postawienia przed sądem w Anglii lub Szkocji, ich los mógłby być jeszcze boleśniejszy. Już same przesłuchania były straszne. Jakkolwiek król Jakub bardzo ograniczył stosowanie tortur, to jednak w wypadku przestępców pióra jego apetyt na ścięte głowy poetów był wprost niepohamowany. W wymyślnych torturach stosowano rozmaite opatrzone katowskim patentem narzędzia, łamiące nieszczęśnikom kości, kruszące palce, czaszki, odrywające mięśnie od kości, zgniatające głowy, rozrywające odbyty i pochwy. Rozciągano na „łożach sprawiedliwości”, „austriackiej drabinie” lub „córce lorda Exeter”, osadzano na „osłach hiszpańskich”, „rzymskim koniu”, na „kołysce Judasza”, wieszano na „strappado”, zamykano w „dziewicy norymberskiej” albo w „córce Scavengera”. Winnych nadużycia pióra i obyczajów, obrazy króla i jego rodziny z pewnością skazano by na publiczne powieszenie, ale pamiętajmy, że samo wieszanie to połowa kaźni, wcale nie najgorsza: jak już wspominałem, półżywych nieszczęśników obcinano ze stryczka, po to, by jeszcze przed śmiercią wykastrować ich i wypatroszyć im bebechy. Dopiero potem odrąbywano im głowę i ćwiartowano ciało, wyrywano serce.

[1647]
W Bibliotece Kongresu w Waszyngtonie znajduje się maszynopis „Słownika anielsko-angielskiego i angielsko-anielskiego”, sporządzony na podstawie tej właśnie publikacji. Pod koniec lat osiemdziesiątych XVI wieku Dee przebywał nawet w Krakowie, gdzie wraz z Kellym i Olbrachtem Łaskim na seansach konwersowali z aniołami, oczywiście w języku enochiańskim. Łaski bardzo naciskał na ukazujące się duchy, by mu wyjawiły, czy i kiedy będzie królem (uczynił to anioł Munifre). Jeden z aniołów, Uriel, miał też podpowiedzieć angielskim uczonym, by dzielili się żonami (wyjawił to Kelly, co nie wzbudziło entuzjazmu w Dee, którego żona była o dwadzieścia pięć lat młodsza, a Kelly miał ewidentnie na nią chrapkę).
Publikacja, o której mowa, to A true and faithful relation of what passed for many years between Dr. John Dee and Some Spirits (1659).

[1774, o królu Jakubie]
Wychowany przez samego George’a Buchanana, wielkiego humanistę, poetę i dramaturga, a przy tym hipokrytę, zdrajcę i donosiciela, antyfeministę, sadystę i być może pedofila, wyniósł głęboko zakorzenione przekonanie o upadku moralnym Kościoła rzymskiego, jego odstępstwie od zasad pierwotnego chrześcijaństwa i grzechach, w jakim się jego przedstawiciele, z papieżem na czele, pławią.

[1932, o przyjacielu autora]
Jak nakazywała tradycja rodzinna, Maurycy, którego praprapradziad był pogromcą hiszpańskiej Wielkiej Armady, służył w królewskiej marynarce. Obsługiwał działko przeciwlotnicze. Tak się złożyło, że podczas manewrów anglo-amerykańskich w okolicach Kuby, dowodzący – amerykański admirał – ogłosił zawody w strzelaniu do celu, który ciągnął samolot. Maurycy wziął w tym udział, przymierzył, strzelił i trafił. W nagrodę otrzymał dyplom, a Admirał osobiście zadzwonił do niego z gratulacjami. „Kto cię nauczył tak strzelać, młody człowieku?” – zapytał. „Jak to kto?” – odpalił bez namysłu Maurycy – „Mój łowczy!” Ale Maurycy nie miał – jak twierdził – żadnych uprzedzeń klasowych. „Niech tylko znają swoje miejsce” – powtarzał.

[2041]
W każdym razie życie Jakuba to też dobry materiał, ale w przeciwieństwie do Henryka VIII nie należy on do grona ulubieńców reżyserów filmowych czy dramaturgów. Trudno powiedzieć dlaczego. Mamy tu bowiem materiał fabularny świetnie nadający się do wszelkich mediów, rodzajów i gatunków. Król-dziecko (jak wspomniałem, jednorocznego Jakuba koronowano na króla Szkocji), pozostawiony na pastwę okrutnego świata dorosłych, żądnych władzy wielmożów. Dorastał w atmosferze niekończącego się horroru, przywodzącego na myśl okropności Szekspirowskiego Makbeta i to w podobnej kondensacji.

[2423]
Jakub lubił też teatr, choć wprowadził dość ostrą cenzurę, między innymi zakazując – uwaga! – wystawiania dramatów historycznych (ale nie książek uznawanych za „historie”), i to za jego życia i za jego pieniądze rozwinęła się typowo angielska forma teatru dworskiego, zwana maską. Nie zapominajmy też, że to właśnie za panowania Jakuba największe dzieła stworzył William Szekspir, dramaturg nie do końca, jak widać, elżbietański, i wielu innych wybitnych dramaturgów epoki. Tak więc nie przesadzajmy z tą cenzurą, bo jest rzeczą raczej oczywistą, że jej brak nie gwarantuje jakości. Oczywiście cenzura totalna uniemożliwia powstanie czegokolwiek. Ale, jak powiada George Steiner, cenzura jest muzą metafory (temat na osobną rozprawę), a pochwałę cenzury wygłosiłem na sesji Fiut a sprawa polska w sopockim Sfinksie, co wywołało jednoczesne oburzenie środowisk twórczych i kościelnych. Z całkowicie różnych przyczyn.

[3037, o wpływowym kardynale z początku XVII wieku]
Oto Bellarmin z miną bezwzględnego okrutnika, który jako inkwizytor nadzorował proces i egzekucję na stosie Giordana Bruna, miał też udział w pierwszym potępieniu Galileusza (choć potem sprawił, że Kościół uznał wyniki badań Galileusza za naukowe!), co nie przeszkadzało mu zostać świętym (...)

[3297, przypis 235, o wierszowanej historii Szkocji autorstwa Patryka Gordona]
Nie przyniosła ona autorowi wielkiej chwały. Nie wzbudziła też entuzjazmu późniejszych badaczy. Na przykład w The History of Scotish Poetry (ed. by Davind Irving, David Laing), wydanej w Edynburgu w 1861 roku, czytamy: „The works is copiously replenished with Scoticisms, and with expressions which violate every rule of grammar: it neither possesses the dignity of an epic poem, not the authenticity of a historical narrative; and so completely are the rules of propriety disregarded, that he has recourse to the united agency of Christ and Jupiter”.
Cóż, rozłożyła mnie ta połączona sprawczość Chrystusa i Jupitera.

[3558]
Poza tym wszystkim pewien mój znajomek pojmał ładnego chłopca i przysłał mi go, a ponieważ nie mam innego sposobu na okazanie miłości Waszej Lordowskiej Mości, pozwalam sobie go Waszej Miłości ofiarować. On jest bojarem, synem szlachcica z dobrego domu. Umie na pamięć ichnią liturgię. Nosi się ładnie w ich stylu, zawsze zadowolony z byle czego i jest jak na swój wiek bardzo silny. Umie śpiewać i tańczyć wedle ich mody i jest bardzo skory do nauki. I miał, mam nadzieję, cechę, jakiej nigdy żaden chłopiec w Anglii nie miał: im bardziej się go bije, tym bardziej cię kocha. I mam nadzieję, że Wasza Miłość sama to odkryje z doświadczenia, a nawet i więcej jego zalet.
Pisze to niejaki Aidie, który relacjonuje swojemu protektorowi, lordowi Robertowi Cecilowi, wydarzenia z wojny polsko-rosyjskiej. Chłopiec został pojmany po zdobyciu Smoleńska. Dodajmy do tego, że Aidie był profesorem, a więc i duchownym, bo wówczas jedno z drugim było powiązane. Co ciekawe, prezent spotkał się z chłodnym przyjęciem.

[3751]
Przypomnę, że Patryk Gordon wspomina o szczególnych zasługach Arthura Astona podczas nieobecności Gordona w Prusiech. Cechy jego charakteru: nieustępliwość, bezwzględność i okrucieństwo, wyłaniają się z zachowanych dokumentów i relacji. Jak chcą niektórzy historycy, wynikały one z katolicyzmu żołnierza, która to cecha w historiografii protestanckiej nie jest kojarzona z łagodnością charakteru i miłosierdziem. Również protestanci w XVI i XVII wieku mieli sporo dowodów na to, że ich adwersarze nie zawsze przestrzegają zasady miłości bliźniego, o czym świadczyła na przykład rzeź znana pod nazwą nocy świętego Bartłomieja; tylko bogobojnego Stanisława Hozjusza wieść o niej napełniła „niewysłowioną rozkoszą” – by użyć jego własnych słów. W każdym razie Arthur Aston swą zawodową karierę wojskową zaczynał w Moskwie, w latach 1614– 1618 walcząc u boku taty przeciw Polsce, by ją kontynuować już po stronie Polski (od 1621 roku), walcząc przeciw Turkom i Szwedom.

[4310, fragment odpowiedzi danej posłowi króla Jakuba w imieniu króla polskiego Zygmunta III]
Wszakże, gdy autor owego pamfletu należy do stanu duchownego, Jego Król. Mość nic przeciw niemu przedsięwziąć nie może. Wymagają bowiem prawa i zwyczaje tego królestwa, co się zresztą i w innych chrześcijańskich państwach i w sprawach publicznych praktykuje, aby królowie nic względem osób duchownego stanu nie stanowili. W tej zaś Rzplitej, najwyższym i najpierwszym jest stan duchowny, korzystający z najwyższych prerogatyw i prawa ulegania jedynie własnemu sądowi, a władzy tej Jego Król. Mość, o ile nie chce wywołać ogólnego przewrotu w państwie, przywłaszczyć sobie nie może.

[4732, fragment Exetasis]
Chociaż twój król opuścił tę owczarnię jako człowiek dorosły, niemniej pozostaje owcą pasterza, tak jak zbiegły niewolnik wciąż jest niewolnikiem swego pana.

[4740, fragment Exetasis]
Masz również przykłady takiej władzy w pierwotnym Kościele. Święty Piotr bowiem z powodu oszustwa przy ofierze zabił Ananiasza i Safirę [Dz 5], a Paweł powierzył szatanowi heretyków Hymenajosa i Aleksandra, aby oduczyli się bluźnić [1 Tm 1, 20].

[5334, o władcach protestanckich, fragment Exetasis]
To raczej wśród nich włada król Babilonu, sprawując władzę nad tyloma przywódcami i tyloma sektami, że nie sposób ich wyliczyć. Gdyby ich ustawić w szyku, przypominaliby w największym stopniu owe lisy, które Samson powiązał ogonami. Wierzysz, że można z nich utworzyć jeden Kościół – lecz czym byłby ów potwór o tylu głowach?
Wzmianka o Samsonie pochodzi z Sdz 15,4, urocza historyjka, polecam.

[5609, fragment listu Aidiego w oryginale z dziwną ówczesną pisownią, raz „yf”, raz „if”]
My Lord, yf I durst be so bold I wold know if your Honor be content with my service in wryting, yf I have offendit I shull promiss (God willing) to amend. Yf it wil playse your Honor to lat me know his mynd by a letter but if your honor be not content with my doings (quad absit) I shal ceasse to trubil your Honor ony farder, but nevir to serve your Honor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz