Strony

niedziela, 26 sierpnia 2018

Co robimy w ukryciu czyli What We Do in the Shadows

Amerykański serial The Office był chyba pierwszym, gdzie zastosowano te wstawki, w których bohaterowie patrząc widzowi w oczy komentują bieżące wydarzenia. Później ten pomysł powtórzono w genialnym serialu Parks and Recreation i słabszym Modern Family. W życiu też zdarzają się podobne efekty, choć bez tej czasowej korelacji. Koleżanka solenizantka dostała od znajomych film Chicago na dvd i okazała stosowną do sytuacji radość, cięcie, mówi do kamery: "Nienawidzę musicali". Taktownie jednak wstrzymała się z tym wyznaniem do momentu, kiedy znajomi już sobie poszli. W Co robimy główne założenie polega na tym, że obserwujemy coś w rodzaju reality show z wampirami mieszkającymi w stolicy Nowej Zelandii, Wellington, jakby ktoś nie pamiętał. (Prezydent Duduś mógł w czasie swojego tam pobytu równie dobrze dziękować wampirom, zamiast Irlandczykom.) Sympatyczne wampiry wprawdzie muszą żywić się ludzką krwią ze skutkiem śmiertelnym dla ssanych, ale w momentach zagrożenia zawsze pamiętają o tym, że kamerzyści (dla nas anonimowi) nie są do jedzenia i pozostają pod ich szczególną ochroną. Fajne w sumie jest życie wampira, można latać, zamieniać się w nietoperza, hipnotyzować ludzi i żyć wiecznie. Są minusy: trzeba jak ognia unikać słońca, nie masz odbicia w lustrze, nie możesz wejść nigdzie niezaproszony (nawet do kina), a zjedzenie jednej malutkiej frytki kończy się godzinną sesją wymiotną. Cała historyjka jest dość wątła, bo opowiada o Nicku, świeżo zmienionym w wampira, i jego koledze Stu, który pozostał człowiekiem. Tak jak w True Blood, podziemny świat okazuje się bogaty w inne postaci, takie jak wilkołaki, wiedźmy i zombiaki. Jedna kwestia pozostaje dość niejasna: czy wampiry prowadzą życie seksualne? Są mocne przesłanki, że heteroseksualne między sobą - owszem. Wszystko wskazuje na to, że to jednak nie jest ich pierwszoplanowa potrzeba. Możemy więc z ulgą stwierdzić, że może i zostaniemy wyssani, ale raczej nie zgwałceni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz