Strony

poniedziałek, 4 czerwca 2018

Gotowi na wszystko. Exterminator

To genialnie prosty pomysł, żeby opowiedzieć o kapeli grającej hardkorowy metal pod naszym biało-buraczanym sztandarem. Z zastrzeżeniem, że akcja rozgrywa się w Kochanowie, światowej stolicy ziemniaka, skąd wywodzi się dobrze się zapowiadający zespół Exterminator, który poległ, bo było zbyt mało profesjonalizmu na tę ilość wody sodowej uderzającej chłopcom do główek. To było dziesięć lat temu, a teraz pani burmistrz ma unijną kasę na kulturę, więc namawia zespół do reaktywacji, choć jeden z członków zespołu zapadł się pod ziemię do grobu. Chłopcy z kapeli są już nader dojrzali, pracują w bankach, laboratoriach lub sklepach, albo też dają zatrudnienie innym jako pacjenci psychiatryka. Trzeba więc pogodzić łojenie na gitarze ze zmienianiem pieluch lub dogadywaniem się z panną, która po latach w związku liczy na coś więcej, a nie tylko o lepsze mieszkanie chodzi. Z tym łojeniem jest pewien problem, bo madame burmistrz wmanewrowała chłopaków w granie cudzego repertuaru. I tak hardkorowcy, dla których TSA to soft siurki, będą niedługo grali Kombi i Piaska. Działa na mnie ten typ humoru, kiedy wyobrażam sobie Nergala zmywającego podłogę lub Ozzy'ego Osbourne'a, który łuska bób. Rockandrollowe życie Marcysia, frontmana Exterminatora, wygląda tak, że budzi się rano z czyjąś ręką na torsie i mówi do siebie: „Boże, byle nie Wisienka!”. Wisienki to zespół ludowy babuń po pięćdziesiątce, z którymi poprzedniego wieczora ostro zabalowali. Uspokajamy, to nie była Wisienka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz