Strony

poniedziałek, 2 kwietnia 2018

X+Y

Niespodziewana śmierć taty Nathana sprawiła, że nie zdążył wytłumaczyć żonie, w jaki sposób można nawiązać kontakt z synem. Ciężkie jest więc życie Julie, bo choć stara się bardzo - w nagrodę otrzymuje zawsze ten sam smutny wyraz twarzy, pretensje o złą liczbę frytek lub monosylabiczne mruknięcie. Nathan jest uzdolniony matematycznie, co w połączeniu z lekkim autyzmem wywołało u niego obsesję liczbami pierwszymi i geometrią. Klopsików ma być zawsze siedem, nie sześć, nie osiem. Tosty muszą być ułożone w kwadrat z przekątnymi. Na szczęście zaopiekował się nim nauczyciel Humphreys, niegdyś geniusz matematyczny, który w pewnym stopniu wszedł w rolę ojca, ale Nathan wyraźnie daje znać, żeby nie posuwał się za daleko. Ciekawe, czy międzynarodowa olimpiada matematyczna jest zorganizowana tak, jak nam to przedstawili. Nastolatki z całego świata lecą do Tajpej na eliminacje wstępne, a prawdziwy konkurs ma miejsce dwa tygodnie później w Cambridge. Spore koszty, a cel - wyłonienie sześciu kandydatów z każdego kraju - można by osiągnąć dużo szybciej i taniej. Uczestnicy są łączeni w pary chińsko-brytyjskie (nawiasem mówiąc, Chińczycy posłaliby kogoś do Tajpej, swojej zbuntowanej prowincji? - podejrzane), Nathanowi trafiła się sympatyczna Zhang, która stara się dotrzeć do kolegi, na razie w sensie duchowym. Czy w jakimś innym sensie - nie wyjawię, ale jasne jest, że znajomość z Zhang będzie miała spore znaczenie. Jestem pod wrażeniem odpowiedzi na temat miłości, jakiej udzieliła synowi Julie. Ładne było rozwiązanie zadania, które zaproponował Nathan (dla maniaków: nieważne, że liczby były w systemie dwójkowym, w dziesiątkowym argument też działa). Jestem jednak trochę znudzony powtarzającą się supozycją, że zdolnościom matematycznym musi towarzyszyć jakaś życiowa ułomność lub niezaradność. I również tym, że w równaniu musi pojawić się miłość, mówię to ja, cymbał brzmiący. [X]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz