Strony

sobota, 31 marca 2018

Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej (Michał Rusinek)

Mądry, paradoksalny, ale łatwo przyswajalny - taki jest dowcip Szymborskiej, nawet w jej wierszach. Może to i dobrze, że jest taki unikatowy, bo strach pomyśleć, co byłoby, gdyby opatrzność zaczęła nim obdzielać nas szczodrzej. Książka Rusinka zaczyna się w zasadzie tam, gdzie się kończą Wisławy Szymborskiej pamiątkowe rupiecie, przyjaciele i sny autorstwa Bikont i Szczęsnej. I tyle, teraz cytaty.

[70]
W dniu przyznania jej Nagrody Nobla staje się, rzecz jasna, bardzo rozpoznawalna. Przestaje wówczas jeździć komunikacją miejską, przerzuca się na taksówki. Kiedyś rozpoznał ją taksówkarz i powiedział: „To dla mnie zaszczyt wieźć taką osobliwość”.

[117]
Bardzo nie lubiła rozmawiać o swoich wierszach. W ciągu tych piętnastu lat dosłownie kilka razy komentowała to, co napisała. Mówiła na przykład, że Głos w sprawie pornografii powstał pod wpływem tak zwanej zastępczej dyskusji w telewizji, na jaką natrafiła w czasie stanu wojennego, poświęconej właśnie pornografii. Opowiedziała mi to dlatego, że pewnego dnia zadzwoniła do mnie jakaś pani z Urzędu Miasta Krakowa i poinformowała, że magistrat postanowił walczyć z pornografią między innymi za pomocą broszurki, w której zostałby przedrukowany wiersz Szymborskiej na ten temat. Lekko się zdziwiłem i zaproponowałem, żeby pani może jeszcze raz przeczytała sobie ten wiersz, bo on jest jednak o czymś innym, moim zdaniem. Urzędniczka obrażonym tonem powiedziała, że nie ma tego wiersza pod ręką.

[139]
Na pogrzebach bywała często, coraz częściej. Rodziny, przyjaciół, kolegów i koleżanek. Wyjątkowo nie lubiła, kiedy mężczyźni całowali ją w rękę na powitanie czy pożegnanie. Być może miejsce, a być może okoliczności wzmagały w niektórych jej kolegach chęć całowania pań po rękach. Podobno – bo jest to anegdota niepotwierdzona – kiedy po jakimś pogrzebie pewien mężczyzna pocałował ją w rękę, powiedziała: „Całuj, póki ciepła”.

[161]
Opowiadała, że kiedy Maciej Giertych w stanie wojennym rozsyłał do pisarzy i intelektualistów listy z apelem o poparcie generała Jaruzelskiego, ona grzecznie mu odmówiła i dopisała: „Z politowaniem – Wisława Szymborska”.

[173, przykład enumeracji, która pojawia się często w wierszach Szymborskiej]
Najbardziej szaloną jej literacką realizacją jest klasyfikacja zwierząt zaczerpnięta przez Borgesa z (fikcyjnej) chińskiej encyklopedii; o tyle ciekawa, że zawierająca obietnicę naukowej distributio: zwierzęta dzielimy na... Dalej jednak następuje dziwaczne wyliczenie, a nie logicznie powiązane ze sobą kategorie: „a) należące do Cesarza, b) zabalsamowane, c) tresowane, d) prosięta, e) syreny, f) fantastyczne, g) bezpańskie psy, h) włączone do niniejszej klasyfikacji, i) miotające się jak szalone, j) niezliczone, k) narysowane cienkim pędzelkiem z wielbłądziego włosia, l) et cetera, m) które właśnie rozbiły wazon, n) które z daleka podobne są do much”.

[202, o tomie Tutaj]
„Newsweek” publikuje druzgoczącą recenzję Tutaj autorstwa Magdaleny Miecznickiej. Uważa ona ten tom za słaby i banalny. Każdy ma prawo, rzecz jasna. Ważne są jednak argumenty. Miecznicka pisze tak: „Rozumiem, że Szymborska, tak jak my wszyscy, żyje współczesnością, czyta gazety, ogląda telewizję – ale jakoś nie wierzę, żeby to już były dla niej prawdziwe poetyckie problemy. Nie ufam nawet jej wierszowi Identyfikacja o katastrofie samolotu. Bo jednak strata najbliższej osoby w katastrofie lotniczej – to się za często nie zdarza, to jest jakaś medialna egzotyka. Dlaczego Szymborska się pod nią podczepia? Czy to przeżycie osobiste? Jeśli tak, nie umie tego przekazać. Wychodzi ogólna refleksja o traceniu bliskich w katastrofie; sztuczna i gazetowa”. Odpowiada jej Jerzy Pilch: „Bronienie Szymborskiej nie jest wymagającym zajęciem, ale jednak od bez mała pół wieku zajmując się łowieniem rozmaitych literackich kuriozów, mało miałem takich pereł. Nie oprę się przeto przed gorzkim stwierdzeniem: Szekspir miał większe szczęście od Szymborskiej, przedstawiona w jednym z jego utworów śmierć bliskiej osoby choćby z racji technologii – wlewanie trucizny w ucho – za często się nie zdarza, nie tylko gazetową, ale jakąś totalną egzotyką zajeżdża, miał chłop szczęście – Miecznicka tego na razie nie wychwyciła. Szymborska szczęścia ma mniej, ale jednak trochę więcej od ofiar katastrof samolotowych, które nie dość, że w takich wypadkach poginą, to jako tworom niecodziennym i gazetowym nie przysługuje im prawo do wzniecania inspiracji literackiej. Słowem: gdy samolot, którym lecisz, się rozbije, masz podwójnie przejebane: po pierwsze nie żyjesz, po drugie napisać o tobie może tylko grafoman”.

[204, o podróży do Bolonii]
Katedra. Tam słynny fresk przedstawiający Mahometa w piekle, więc przed katedrą wzmocniona ochrona w obawie przed atakami. Spacer do kościoła Santa Maria della Vita, gdzie piętnastowieczne Opłakiwanie Chrystusa Niccolò dell’Arca, na którym widać Żyda próbującego wywrócić trumnę z ciałem Marii. Na szczęście Anioł z góry zlatuje i mu to uniemożliwia. Wzmocnionej ochrony nie ma. Wystarczy Anioł.

[215, po wręczeniu Szymborskiej Orderu Orła Białego, poetka udała się na uroczysty obiad z Komorowskimi, a przy stole w pewnym momencie...]
„Głowo państwa – powiedziała nagle Szymborska – poproszę o sól”.

[223, o rysunku Szymborskiej z lat szkolnych]
Ma elegancko pomalowane paznokcie. I jest uczesana tak, jak nigdy sama się nie czesała: w kok. (...) Rysunek jest portretem tak właśnie uczesanej starszej pani, z podpisem: „Antygona w leciech podeszła, gdyby nie była wstąpiła do grobu”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz