Strony

czwartek, 26 października 2017

Mandarynka czyli Tangerine

Oj, nie jest to film dla katolickiej dziatwy. Kiedyś Zola swoim pisarstwem szokował statecznych mieszczan, po czym umarł, lecz jego duch krąży po świecie. Główny temat filmu to kobiety transpłciowe czyli chicks with dicks, ale trudno powiedzieć, że jest to dla nich miły film, skoro łączy je z kurewstwem i narkotykami. Sin-Dee po paru miesiącach wyszła właśnie z kicia, ale powrót do normalnego życia jest nieco trudny, skoro jej przyjaciółka Alexandra wygadała się, że Chester, chłopak Sin-Dee, niespecjalnie był jej wierny. Wściekła Sin-Dee udaje się na miasto w poszukiwaniu Chestera, który zapadł się pod ziemię. Mamy też wątek Razmika, ormiańskiego taksówkarza, który umila sobie życie płatnym seksem z transpłciowymi dziewczętami, ale ma pecha, bo akurat trafiła mu się prawdziwa (sytuacja jak z limeryku Słomczyńskiego). On już ma prawdziwą żonę i dziecko, więc po co mu taka? Mroczna ta historia w słonecznym Los Angeles, ale choć happy endu nie ma, to jest jakiś promyk nadziei na samym końcu, choć nie wiem, czy ukoiłby katolicką młodzież. Ja tu trochę naiwnego zgrywam, przecież wiem, jakie piękne historie o niej można by w duchu Zoli napisać. Na przykład o zaletach seksu analnego, który ponoć jest szczególnie popularny, bo pozwala zachować dziewictwo. Technicznie rzecz biorąc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz