Strony

wtorek, 14 marca 2017

Pięćdziesiąt twarzy Blacka czyli Fifty Shades of Black

Gostek w przerażająco zabawnej masce dziabie dorodne dziewczę w cycek, po czym wyciąga ostrze z nabitym na nie silikonowym implantem. Wiem, co wczoraj widziałaś - i cięcie na zdjęcie mikro fiutka kolegi, który siedzi obok. Przypominamy sobie typowy humor ze Strasznych filmów, przy czym nie zapominamy, że ten dowcip pasożytował na aktualnych kinowych hitach. To oczywiście jest też przypadek Blacka, który żeruje na innym znanym filmie, którego nie widziałem, ale nie żałuję. Dzięki temu ominęły mnie wrażenia z lektury, których doznała aktorka Koroniewska w czasie pracy nad audiobookiem. Jeden z komentujących Blacka zauważył uprzejmie, że „oryginał się kurwa chowa”, i nie jest to chyba kontrowersyjna opinia. Nazwisko głównego bohatera zobowiązuje, więc większość obsady jest ciemnoskóra, a sadystycznego kochasia gra Wayans, ów wiecznie naćpany Murzyn ze Strasznego filmu. Fabuła jest mniej więcej standardowa, niewinne dziewczę wpada w łapy miłośnika nietypowych akcesoriów erotycznych, więc sobie daruję szczegóły, oprócz dwóch. Black ma brata, który fujarą wymiata i strąca szkło z ławy - taki dość gówniany humor, który występuje również bardziej dosłownie, lecz w stosownych granicach. Inny moment, to jedna z tortur zadawanych pannie Hannie, która polega na czytaniu jej na głos Pięćdziesięciu twarzy Greya. Wychodzi na to, że rację miała Koroniewska.


PS. Warto nadmienić, że mamę Blacka zagrała subtelna aktorka Jane Seymour, której występ w komedii o pierdzeniu wydawał nam się jeszcze niedawno mniej rzeczywisty niż otwarcie przez minister Zalewską nowego gimnazjum imienia Lecha Wałęsy (pożyczone od Wróbla).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz