Strony

niedziela, 26 marca 2017

Julia Pitera mierzy się z hejtem

Obejrzałem kiedyś film polski o ludziach pracujących w wieku dziewiętnastym na ziemiach polskich. Byli niezwykle zapracowani, ale mieli czas chodzić na prelekcje z odczytami uświadamiającymi im, co w życiu jest ważne. Szczegółów nie pamiętam, więc trochę pozmyślam. Jeden z aktywistów pouczał proletariat o istocie samokształcenia, które otworzy przed nimi nowe możliwości. Główny bohater wziął sobie to do serca, wykonał kawał roboty, aby sprostać oczekiwaniom. Jakiś czas później wybrał się na kolejne zebranie, na którym ten sam aktywista paplał jakieś trele morele w duchu przybyszewszczyzny. A samokształcenie? - zapytał bohater. Zmieniłem poglądy - odparł aktywista. Mam nadzieję, że Agata Kowalska z Tok FM nie wytnie mi takiego numeru, dlatego urządziłem sobie wirtualny ołtarzyk ku jej czci, skąd czerpię duchową pociechę na co dzień. W audycji z ostatniego piątku redaktor Kowalska przeprowadziła rozmowę z Oktawiuszem Chrzanowskim ze stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza. Okazuje się, że Julia Pitera doznała hejtu ze strony Miłości, która opublikowała czarno na białym wyniki głosowania europosłów Platformy O. w sprawie uchwały dotyczącej równości płci (z zapisami o poszanowaniu praw mniejszości seksualnych). To oczywiście typowa śpiewka, ktoś ujawnia niemiłe rzeczy, ludzie się wkurzają i komentują w internecie, więc to wina ujawniającego. Wcześniej tego dnia słyszałem Lewandowskiego wciskającego ciemnotę, że głosowali przeciw, bo chcieli uszanować odmienną wrażliwość Polaków na kwestie światopoglądowe i sprzeciwić się narzucaniu rozwiązań przez Unię. Zdaje się, że tak naprawdę ta wrażliwość jest przez polityków postrzegana bardzo specyficznie, bo nie ma w Polsce aż takiej niechęci wobec gejów i lesbijek, jak by to można wysnuć z opowieści parlamentarzystów. A jeśli już jest, to nie jest to „wrażliwość”, a jej brak. Poza tym, jak tłumaczy Chrzanowski, poparcie dla uchwały nie oznacza zgody na jakiekolwiek narzucanie prawa, a jest to bardziej wyraz osobistej opinii głosujących w temacie. Pitera pytana w sprawie ewentualnej legalizacji związków partnerskich stwierdziła, że nie ma takiej potrzeby, bo można zawrzeć umowę cywilną. Świetnie, w takim razie jestem gotów prawnie umówić się z Piterą, że nie będę jej nazywał stukniętą bigotką. Niech ktoś powie, że hejtuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz