Strony

wtorek, 3 stycznia 2017

Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie czyli Rogue One: A Star Wars Story

Pisanie bzdurek o filmach zaczynam od nagłówka, w którym umieszczam polskie i obcojęzyczne tytuły filmów. Tym razem jestem pod wrażeniem wersji polskiej tytułu, która jest dokonaniem akrobatycznym. Gdyby ktoś mi przyłożył lufę do skroni, po wyjściu z kina tego tytułu za żadne skarby nie podałbym trafnie zwłaszcza z uwagi na interpunkcję. Dobrze, że nie wymyślili takiej wersji: „Łotr”-1. Gwiezdne wojny; historie. Pamiętamy z Powrotu Jedi rebeliancką niewiastę, która omawiała tajne plany wykradzione Imperium, a przemowę zakończyła wspomnieniem wielu poległych, dzięki którym udało je się pozyskać. Wydarzenia z Łotra 1 dotyczą planów z pierwszej części, ale słowa niewiasty tutaj także pasowałyby jak ulał. Zaczyna się od tego, że imperialny dyrektor Krennic odnajduje genialnego konstruktora Erso, który zaszył się na peryferyjnej planecie.
- Cieszę się, że cię odnalazłem - rzekł Krennic. - Pomożesz przywrócić pokój w galaktyce.
- Mylisz pokój z terrorem - odparł Erso.
- Cóż... Od czegoś trzeba zacząć.
Chwilę potem na jakiś czas - będzie z piętnaście lat - tracimy Erso z oczu, bo kamera skupia się na Jyn, córce Erso, która nie chce mieć do czynienia z żadną Rebelią, ale Rebelia z nią - owszem. Dzięki niej bowiem można się skomunikować z niejakim Gerrerą, do którego - krążą słuchy - zawitał imperialny pilot z Ważną Wiadomością. Nie ma sensu zbytnio drążyć fabuły, w każdym razie dzieje się dużo. Jeśli ktoś liczył na to, że wykradanie tajnych danych będzie polegać na kreciej robocie pod przykrywką, rozczaruje się. Dochodzi do widowiskowej bitwy Rebelii z Imperium, w której rebelianci wykażą się takim męstwem i poświęceniem dla sprawy, że mistrz Yoda powinien ich wszystkich kanonizować i zarządzić odczytywanie apeli poległych przy każdej okazji jak galaktyka długa i szeroka. Nieuchronne zadęcie jest regularnie neutralizowane przez dowcipnisia K-2SO, imperialnego robota przeprogramowanego przez rebeliantów. Disney ma chyba w planach regularne karmienie widowni kolejnymi epizodami Gwiezdnych Wojen. Na razie idzie mu dobrze.

PS. Pamiętacie naradę sztabowców w pierwszej części GW? Kiedy Tarkin mówi Vaderowi, przestań już pieprzyć o tej Mocy, porozmawiajmy jak dorośli? Wiem, wiem, Vader szybko zaczął budzić respekt, ale widać były takie momenty, że nie miał go zbyt wiele. A tymczasem pojawienie się Vadera w Łotrze jest full wypas teatralne, podnosi się kurtyna, za nią siwy dym, niewyraźny zarys postaci na tle ostrego światła, astmatyczne dyszenie, złowróżbny cień na ścianie, popłoch fauny i flory...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz