Strony

niedziela, 15 stycznia 2017

Misiaczek czyli Teddy Bear

W komentarzu przeczytałem, że to film o niedorozwiniętym mięśniaku i jego popierdolonej matce. Może coś jest na rzeczy, bo mięśniak z urody mocno przypomina Hulka, a troska facetów o muskulaturę kojarzy się zazwyczaj z potencjalnie lepszym braniem u babek, ale nasz Dennis chyba był słaby w tej kategorii. W tej historii w stylu dogmy jest jakaś niedopowiedziana przeszłość, której skutkiem jest nieomal patologiczne przywiązanie matki do blisko czterdziestoletniego Dennisa, stąd może wynika jego porażka z kobietami. Dodajmy, że mamusia to niezły przykład biernej agresji, czyli ciągłej dbałości o trzymanie syna w poczuciu winy. Wzorem kuzyna Dennis udaje się do Tajlandii, aby podobnie jak on znaleźć sobie tam żonę. O tej żonie kuzyna zaczynamy trochę źle myśleć sądząc po pierwszych kontaktach Dennisa, który szuka miłości, a nie łatwego seksu. Czy się uda, zdradzi redaktor Janicka, a ja tu powiem, że w typowych fabułach takie nieśmiałe lub mrukliwe postaci spotykają się z kimś upartym, kto znajduje w nich zabawną lub fascynującą stronę. Całkiem inaczej niż w tym filmie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz