Strony
▼
wtorek, 21 czerwca 2016
Ateiści się podzielili - i dobrze
Przy wąskim rozumieniu ateizmu - odrzucenie wiary w Boga - mogę sobie wyobrażać różne scenariusze, nawet ateistę, który uczestniczy w obrzędach religijnych, bo uważa, że religia jest spoiwem, wzmacnia poczuciem wspólnoty i takie tam. Jeśli tak się dzieje, to najczęściej jednak z innego, banalnego powodu - bo tak został wychowany, znam takie przypadki. Trudniej byłoby mi przyjąć, że ateizm wynikł z objawienia, choć przy odpowiednio elastycznej definicji tego pojęcia znalazłbym przykłady i na to. Przyjmijmy, że mamy do czynienia z typowym ateistą-sceptykiem, czym różniłby się on zasadniczo od osoby wierzącej? Otóż taki ateista nie powinien mieć jakiegoś zestawu poglądów pod specjalną ochroną, których podważanie byłoby postrzegane przez niego jako bluźnierstwo. O religii w pracy nie mówię prawie wcale, w zasadzie tylko wtedy, gdy jestem o to pytany. Zdarzyło mi się to kiedyś, na sugestię wyrażenia podziwu dla Jana Pawła czy Jezusa, nie pamiętam dokładnie, mruknąłem na odczepnego „no, nie wiem”, co wywołało autentyczne oburzenie pytającego. Poczuł się osobiście zraniony tym, że nie wyrażam entuzjazmu! Największą niespodzianką ostatniego czasu jest dla mnie to, że są ateiści, którzy oddają hołd pewnym świętościom, a są to kwestie podnoszone przez Bojowników o Sprawiedliwość Społeczną (w skrócie BoSSów, angielski termin: Social Justice Warriors, w skrócie SJW). O co chodzi konkretnie? O prawa kobiet, rasizm, nietolerancję wobec mniejszości i tak dalej. Ale co w tym złego? Przecież każdy się zgodzi, że kobiety i mężczyźni powinni mieć równe prawa, rasizm nie jest ok, nie należy prześladować mniejszości... Tyle, że zawsze warto zbadać argumenty i propozycje BoSSów na zaradzenie złu tego świata. Jeśli ktoś powie, że z tymi 77 centami do dolara, jakie dostają kobiety w zestawieniu z mężczyznami za swoją pracę, to generalnie ściema - staje się męską szowinistyczną świnią. Jeśli twierdzisz, że bzdurą jest zatajanie koloru skóry w listach gończych policji - stajesz się rasistą. Jeśli uważasz, że osoby transseksualne tworzą zbyt mały margines, aby na wszelki wypadek wprowadzać do języka formy neutralne płciowo - jesteś transfobem. Tę karykaturę poprawności politycznej omówiłem w poprzednim wpisie, w sumie nie byłoby problemu, ale niestety rzecz się nie ogranicza do tego, że któryś z BoSSów nazwie mnie rasistą. W grę zaczyna coraz bardziej wchodzić prawo, instytucje państwa oraz subtelna forma cenzury i autocenzury. Przekonał się o tym niejaki Yiannopoulos, gej-katolik, któremu zawiesili konto na Twitterze, przypuszczalnie za kontrowersyjne wypowiedzi o islamie. W Polsce partią BoSSów wydaje się być Razem, sądząc po tym, jak odmówili udziału w dyskusji o uchodźcach w racjonalista.tv z powodu prezentowanej tam rzekomo „islamofobii”. Emblematycznym okazem sojuszu ateistów z BoSSami jest jutuber Steve Shives, który zbiera za to cięgi od legionu innych ateistów, którzy nie mogą zgodzić się z odmową dyskusji na temat mizoginii, ksenofobii, homofobii lub „islamofobii” w społeczeństwie amerykańskim, o których lubi opowiadać Shives. Argumenty, którymi operuje na poparcie swoich tez, są albo rozmyte (w stylu „opresji patriarchatu”), albo obalone, ale to mu w niczym nie przeszkadza, bo jest znany z tego, że blokuje autorów niewygodnych komentarzy. Czasownik utworzony od jego nazwiska oznacza właśnie takie usuwanie niewygodnych treści. Steve sam w sobie wygląda na człowieka poczciwego, ale mimo wszystko nie chciałbym, żeby kiedykolwiek decydował o tym, kto i kiedy może wypowiedzieć się na jakiś drażliwy temat. Jednym z takich tematów jest wiązanie islamu z atakami terrorystycznymi, każdy, kto widzi związek, jest rzecz jasna „islamofobem”. Kyle Kulinski powtarza za zacnym autorem, że wolność słowa nie jest potrzebna do rozmów o pogodzie. Jeśli chcesz użyć swojej władzy lub wpływów, aby zamknąć usta wypowiadające niemiłe tobie opinie - jesteś w istocie przeciw wolności słowa. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz