W ten sposób przyłączam się do Hanny Gronkiewicz-Waltz, która skomentowała ostatni weekend w Białymstoku, kiedy to w czasie obchodów rocznicy ONR-u ksiądz Międlar mówił o żydowskim tchórzostwie i o radykalnej narodowo-katolickiej chemioterapii na nowotwór złośliwy, który toczy Polskę. Według mego rozeznania, jeśli u Międlara widzimy antysemityzm, to jest on nieco wykoncypowany, i gdyby wyjąć jego kazanie z kontekstu czczenia ONR-u, to chyba nie byłoby tak wiele hałasu. Niegdyś Gugała chciał zamknąć usta Wołk-Łaniewskiej mówiąc, że lewica nie ma prawa wypowiadać się krytycznie o Janie Pawle Drugim. Jasne, krytykę Jana Pawła przydzielmy Terlikowskiemu i Rydzykowi, bo oni najlepiej się zajmą tematem. Szum wokół Międlara też wygląda na próbę ograniczania wolności słowa i to nawet skuteczną, skoro władze kościelne zabroniły mu wypowiadania się publicznie. A ten potraktował to boleśnie dosłownie i teraz udziela się pisemnie na twitterze. Dla sprawiedliwości dodajmy, że Boniecki z zakazem kościelnym również nie zaprzestał wystąpień publicznych, ale na skalę dużo skromniejszą. Słyszałem polityka „P”i„S” pytanego o jawnie antysemickie slogany z marszu narodowców. Nie widziałem, nie słyszałem, nie będę się wypowiadał. Bo nawet warunkowe potępienie wymagałoby zbyt wielkiej odwagi, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz