Strony
▼
środa, 16 marca 2016
Zaproszenie na rozwód czyli Divorce Invitation
Nie wiem, co to za okazja, że panna Dylan występuje w auli przed grupą studentów i żarliwie opowiada się przeciw rozwodom, więc zostaje obśmiana za staroświeckość. Później nie ma słowa ani migawki o jej studiach, ani jakiejś karierze akademickiej, wręcz przeciwnie, pracuje w restauracji swoich dziadków. Z Michaelem, jej chłopakiem, jest problem, bo nie jest żydem, ale czego nie robi się dla miłości. Chłopak zaliczy konwersję na judaizm, w tym obrzezanie, więc będziemy mieli ubaw po kostki u stóp (a i to przesada). Zakochany Michael podpisuje intercyzę i mamy ślub. Film jest na tyle schematyczny, że prawidłowo domyślamy się, że zapisy intercyzy spowodują komplikacje rozwodowe, w tym przypadku żenująco głupie, co jest zasygnalizowane w tytule filmu. I jeszcze to obrzydliwie słodziutkie zakończenie. Do śmiesznych efektów zaliczę podmianę obsady na młodsze, mało podobne wersje w retrospekcjach ze studniówki, jakby się nie dało przypudrować buzi i wstawić tych samych aktorów odmłodzonych o parę lat. Film jest schematyczny i momentami kretyński, co by mi mało przeszkadzało, gdyby rzeczywiście był w nim wątek homo. Z jakiegoś powodu występuje w różnych listach filmów gtm na jutubie, całkiem bezzasadnie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń