Strony

sobota, 31 października 2015

Wychowanie panien w Czechach czyli Výchova dívek v Čechách

Tytuł czeski jest zabawny, jak to zwykle bywa. Przez pół filmu nieco się dziwiłem temu, co oglądam, bo rok premiery w Polsce to 2007, ale sama produkcja powstała dziesięć lat wcześniej. Zmiana niewielka, ale w erze telefonów komórkowych parę rozwiązań fabularnych musiałoby trafić do kosza. Nie wiem jak kogo, ale mnie dziwią sytuacje, kiedy ktoś musi korzystać z budki telefonicznej lub pilnie ściągać pracownika z wakacji wysyłając po niego swojego goryla. Film powstał na podstawie książki, która jest autorefleksyjna, że hej, i jak nic omówiłby ją Browarny w swojej dysertacji, gdyby nie ten szczegół, że to dzieło nie jest wykwitem pisarstwa polskiego. Już na samym początku, kiedy główny bohater, pisarz Oskar, otrzymuje ofertę pracy od biznesmena-gangstera Krala, jesteśmy uprzedzeni, że teraz sobie pofantazjujemy. Oskar otrzymuje zadanie rozwijania talentu literackiego panny Beaty, córki Krala. Sprawa jest ciężka, bo dziewczę właśnie przeżyło zawód miłosny, ale jej ukochanemu było po prostu miłe życie, bo tatusiowi mało się podobał. Leży skąpo odziana w półmroku, pali papierosy i wypowiada pół zdania dziennie. W zasadzie wiemy, do czego dojdzie między Beatą i Oskarem, który żonaty jest i dzieciaty, więc naprawdę nie powinien. To wszystko takie niby fantazje, fikcja literacka, fikcja filmowa, ale kto tam wie, zakończenie jest niejednoznaczne, albo ja już zbyt śpiący byłem. Po filmie Basen też byliśmy nieco ogłupiali w podobny sposób. Film obejrzałem w wersji czytanej, legalnie na jutubie. Biedny lektor miał sporo wyzwań przed sobą, bo musiał czytać wplatane w film sentencje znanych osób, a nie wiedział, że imię Russella, czyli Bertrand, nie należy wymawiać z francuska. Największy ubaw miałem, kiedy lektor odczytał myśl osoby, której nazwisko brzmiało „lek”, a był to S.J. Lec. Sprawdźcie sami, 1:34:40.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz