Strony

poniedziałek, 7 września 2015

Tworki (Marek Bieńczyk)

W czasach kiedy książki kupuje się nie wychodząc z łóżka, można się czasem zdziwić tym, co tam się zobaczy na tablecie czy kindlu. Jak ustaliłem, Tworki mam od Kwiatka, co nie jest złamaniem prawa, bo książki można jeszcze pożyczać konkretnym osobom, format elektroniczny nie ma znaczenia. Jak mam, to przeczytam, powiedziałem sobie, choć mogłem wybrać parę innych rzeczy. Tworki to pozycja sprzed lat ponad piętnastu, ale i wtedy zapewne były czymś oryginalnym. Mamy tu opowieść o Jurku, ledwo dorosłym chłopcu, który zatrudnił się jako księgowy w psychiatryku w Tworkach w czasie wojny (rok 1943). Zakochuje się w Soni, dziewczynie z biura, ale ona woli Olka, kolegę Jurka, futbolistę z szeroką i owłosioną klatą. Już na samym początku dowiemy się, że coś niedobrego się z Sonią stanie, ale ładnych parę stron dalej się to dopiero wyjaśnia, a tak naprawdę - nie do końca, choć oczywiście mam swoje przypuszczenia, których tutaj nie wyjawię. Konwencja, w której ujęta jest ta historia rodzi podejrzenie, że zgodność z realiami nie była priorytetem autora. Rzecz jasna, po niedługiej kwerendzie ustaliłbym, czy rzeczywiście nazistowscy Niemcy utrzymywali zakład w Tworkach, skoro troska o wariatów była im raczej obca, zwłaszcza że byli to wariaci z ludzi drugiej kategorii. Wszak w Szpitalu przemienienia mieliśmy całkiem co innego. W każdym razie w Tworkach Niemcy są całkiem sympatycznymi ludźmi, co koliduje ze stereotypem, ale jest do przyjęcia. Niestety nie dysponuję aparatem krytyczno-literackim, żeby fachowo omówić specyficzny styl tej powieści. Bohater jest lub chce być poetą, a narrator też poddaje się tej poetyckiej manierze i - niestety - udaje mu się. Czy autorowi chodziło o to, żebym miał ubaw czytając nierzadko kabotyńskie opisy stanów ducha (i ciała) postaci? W każdym razie był w tym dość konsekwentny, co na ogół nużyło, ale momenty były.

[457, Jurek puka nieśmiało do drzwi Soni]
Jednak i tak otworzyła, szlafroczek był błękitny z głębokim dekoltem i łabędź znowu wzleciał.

[783, mama Jurka przyjeżdża do Tworek kolejką pełną...]
...jak dwunastnica w południe.

[2136, po odejściu Soni]
Tyle w powietrzu było dziwnych drobin tlenu, byle mieszaniny plusów i minusów.

[2168, o Honnette, niemieckim dyrektorze szpitala, który w trakcie rozmowy z Sonią...]
...oczy miał jak dwa oderwane guziki.

Jeśli natomiast chodzi o sposób traktowania fabuły - dramatyzm wydarzeń sprzężony jest z niedopowiedzeniem. W momentach kluczowych czytelnik powinien uruchomić wyobraźnię, jak mu się zechce rzecz jasna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz