Strony

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Bóg bez znaczenia (Janusz A. Majcherek)

Pierwsze ważne zastrzeżenie: nie mam kompetencji, żeby pisać o tej książce. Ale to nie jest powód, żeby odpuścić. Teza wyłożona w książce Majcherka jest dobrze oddana w tytule, a konkretniej chodzi o to, że kwestia wiary w istnienie boga (nie Boga, bo tu nie chodzi o konkretne bóstwo) i w jego oczekiwania wobec ludzi nie ma znaczenia, bo tak naprawdę odwołujemy się nie do boga, a raczej do znanych nam wzorców kulturowych, politycznych i duchowych (to ostatnie ma sens bez wiary w boga - wiedziałem o tym i przedtem). Mrówczą pracę musiał autor wykonać, bo jego książka jest chyba w połowie wypełniona cytatami z wielu różnych publikacji autorów przyznających się do wiary w boga i tę wiarę odrzucających. A ich tezy są często zaskakująco zbieżne. Piękna jest ta wizja świata, w którym nikt nie stosuje argumentu boga („bo bóg tak chce…”), ale czy to nie zakrawa na jakiś niesmaczny kawał? Całkiem niedawno mieliśmy w senacie dyskusję o in vitro, która jawnie zadaje kłam tezom Majcherka. Ubodzy duchem senatorowie urządzili zawody w wycieraniu sobie bogiem gęby, a ja mam wierzyć, że bóg nie ma znaczenia. W pewnym pokrętnym sensie rzeczywiście nie ma - podobnie pewien facet twierdzi, że nie można chrześcijan oskarżać o popełnianie zła, bo kto się tego dopuszcza, przestaje być chrześcijaninem ex definitione. Tego faceta kiedyś tu jeszcze obsmaruję, a teraz parę cytatów z Majcherka.

[s. 58, o korzyściach z wiary w boga]
Boyer przekonuje, że nawet jeśli religia łagodzi lęki, to pomaga przezwyciężać tylko drobną część utrapień i bolączek, do powstawania których się przyczynia. To mi przypomina dziadków zamartwiających się wnuczką lesbijką, która nie ma szansy na zbawienie (Christina).

[s. 91, o starotestamentowej wizji zaświatów, cytat z Warda]
Stary Testament nie rozwija perspektywy przyszłego szczęścia w zaświatach; w ogóle rzadko wspomina życie po śmierci, a kiedy już, to w sposób ponury. Szeol, świat umarłych, jest miejscem, gdzie jęczą i bełkoczą duchy, miejscem ciemności.

[s. 131-132, nie cytat, ale mój komentarz]
Chodzi o problem zła tłumaczony przez chrześcijan wolną wolą. Pomińmy tłumaczenia boską interwencją sytuacji, w których złoczyńca nie zdołał przeprowadzić swojego zbrodniczego planu (tu wolna wola boga nie ogranicza), wtedy pozostają jednak te nieszczęsne katastrofy naturalne z ich ludzkimi ofiarami. W świecie bez boga trudno określić je jako zło. W świecie stworzonym jest według mnie inaczej, bo pytanie o to, dlaczego wszechmocny bóg im nie zapobiegł, nabiera aktualności. Poza tym, po jaką cholerę karać kogoś za życia, skoro w życiu wiecznym dostanie stosowną odpłatę?

[173]
…powoływanie się na boskie objawienie, a nawet samo istnienie boga, straciło rację bytu w politycznych sporach i wpływ na polityczne decyzje. Jeśli o Polskę chodzi - pobożne życzenie. Przy okazji, żaden argumentujący polityk nie będzie się na istnienie boga powoływał, ale nie dlatego, że to bez znaczenia, tylko dlatego, że o oczywistych oczywistościach się nie mówi.

Nie mogę polecić Majcherka jako lektury łatwej, ale mnie zaciekawiła. Bardziej jako proroctwo niż opis obecnej sytuacji. Kto wie czy się spełni - ja jestem lekko sceptyczny, skoro fundamentalistami odwołującymi się do terroru są często potomkowie dobrze zasymilowanych imigrantów, jak to widzieliśmy w Wielkiej Brytanii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz