Strony

piątek, 25 lipca 2014

Berlioz zachęca do słuchania Symfonii fantastycznej

Zdarza mi się słuchać Radia Maryji w niedziele w czasie niezwykłej audycji poświęconej muzyce klasycznej. Prowadzi ją osoba zakonna przedstawiająca się jedynie z imienia kobiecego, która głosem wypranym i wypłukanym z emocji opowiada o prezentowanych nagraniach i niezwykłych namiętnościach twórców tych dzieł. Mam nieco zatarte wrażenie, że właśnie w taki sposób onegdaj, czyli ze trzydzieści lat temu, prezentowano muzykę klasyczną w programie pierwszym PR. Berlioz skomponował swoją Symfonię fantastyczną, dzieło przełomowe na tamte czasy, i opatrzył je komentarzami. Symfonia ma podtytuł Epizod z życia artysty - niestety zakochanego bez wzajemności. Wszystko pięknie, tylko nie wiem czemu potrzebowałbym tych opisów, z których dowiem się, że artysta przysłuchuje się śpiewnemu dialogowi dwóch pasterzy, rozmyśla o ukochanej, a tymczasem nieszczęście! Dialog zamiera, gdy jeden z pasterzy olał drugiego. A może żona go na obiad zawołała? Inna część symfonii to wizja artysty na balu, wokół niego gwar i śmiechy, ale cóż z tego, kiedy serce przeszywa mu wspomnienie ukochanej. Myśl, że ktoś dzisiaj wzruszyłby się takimi tekstami, jest bardziej szalona niż wszystkie murti-bingi Witkacego. Podobnie miałem z Bachem i jedną z jego mszy, również opatrzonej akompaniamentem słownym. Dusza lęka się samotności i niepewna jest szlaku, którym podąża, ale Pan wyciąga ku niej swoją dłoń. I uzdrowiona jest dusza, i radosna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz