Strony
▼
niedziela, 27 kwietnia 2014
American Hustle czyli American Hustle
Spolszczenie tytułu do Amerykańskiego przekrętu chyba nie przerosłoby tłumacza, ale zapewne przerosło dystrybutora. Taki tytuł zdradzałby zapewne po części treść filmu, ale nawet ubodzy duchem szybko zobaczą, że ktoś kogoś chce okantować. Prawie do końca nie wiadomo, czy to udająca Brytyjkę Sydney chce się odegrać na partnerze - nie tylko biznesowym - Irvingu, granym przez Bale'a, który na potrzeby filmu zapuścił brzuszek i wyłysiał. A może to agent Richie chce wyrolować Sydney i Irvinga, których przymusił do współpracy po ujawnieniu ich przekrętów, aby odnieść sukces zawodowy? Jest jeszcze żona Irvinga, której niezbyt podoba się zbytnia bliskość męża i jego wspólniczki, a która obraca się w towarzystwie podejrzanych typów z półświatka. Niby wszystko wygląda dobrze, ale coś w tym filmie nie gra. Może lata siedemdziesiąte nie są już takie seksi? Mnie okropnie przeszkadzały te komentarze głównych postaci z offu, które tłumaczyły nam, a to czemu jemu spodobała się panna Sydney, a jej Irving (miał pewność siebie, która przyciągała), lub jak to Irving usprawiedliwia swoje krętactwa ubóstwem zaznanym w dzieciństwie. Ale to tylko na początku, potem na szczęście zamykają buzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz