Strony

niedziela, 17 listopada 2013

W tęczę Orzeł Biały patrząc, lot swój w niebo wzbił

Czas na garść moich bezwartościowych refleksji, bowiem mija niemal tydzień od udanych obchodów święta niepodległości, które w Warszawie uczczono spaleniem tęczy na placu Zbawiciela, atakiem na ambasadę rosyjską czyli sowiecką oraz na squatterów. Wszystko to w ramach tak zwanego marszu niepodległości, ale - jak tłumaczą rozsądni politycy - ludzie chcieli przejść spokojnie, lecz włączyły się elementy bandyckie, żeby zdyskredytować. Niemal jak ci naziści, którzy opanowali Niemcy i wywołali II wojnę, a potem się rozpłynęli w powietrzu. Elementy te zresztą nie tyle się włączyły, ale zostały włączone, wiadomo przez kogo. Chodzą słuchy, że za rok elementy zostaną włączone do marszu pod auspicjami prezydenta, co powinno ożywić tę niemrawą inicjatywę.

Teraz o tęczy. Przypomnijmy sobie, że tęcza to jest znak przymierza, które zawarł Bóg między nim a wszystkimi istotami, jakie są na ziemi. Jest to więc symbol o głębokim sensie religijnym. (Czy trzeba w ogóle dodawać, że „głębokim”? Przecież sens religijny nie może być „płytki”.) I ten symbol bluźnierczo zniszczono. I dobrze, symboli religijnych mamy w nadmiarze.

Za atak na ambasadę przeprosił prezydent i premier chyba też. To fatalnie, jak nam mówią, bo to już nawet nie jest polityka zagraniczna na czworakach. A w Rosji już następnego dnia ruszyła antypolska propaganda przy jednoczesnym wzmocnieniu ochrony polskiej ambasady w Moskwie. A to przecież nieładnie, to jak znęcanie się nad dzieckiem z porażeniem mózgowym i ślinotokiem, bo tak należy traktować Polskę, jeśli dobrze rozumiem oburzonych. Ale na szczęście ja nic nie rozumiem.


Wybrane przedstawienia Polski w sztuce starogreckiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz