Strony

niedziela, 2 czerwca 2013

Daję nam rok czyli I Give It a Year

Tytuł polski jakiś średnio trafiony, bo sugeruje, że to mówi ktoś z młodej pary, Josha i Nat, a tymczasem jest to komentarz osoby trzeciej, Naomi, przyglądającej się ślubowi. Pada w filmie komunał, że najtrudniej w małżeństwie jest przetrwać pierwszy rok, potem jest jak z górki. A ja tak w ogóle odradzałbym małżeństwo, bo kto się pobiera, ten umiera, wcześniej czy później. Jeden facet w Czeskich Budziejowicach ożenił się, a po roku umarł, jak wiemy od Szwejka. Nasza młoda para w filmie nie umiera, ale mija dziewięć miesięcy, a już muszą chodzić na jakieś terapie. Po prostu działają sobie na nerwy. On nie zamyka sedesu, a ona tak głupio drobi kroczki, jak się śpieszy. Josh nie przestaje myśleć o dawnej miłości Chloe, która mieszka w Londynie, jak nasza para zresztą, a Nat poznaje uroczego milionera. Kroi się parę wariantów, na przykład taki, że Josh i Nat na nowo się w sobie zakochają. Albo i nie, to nam zdradzi redaktor Janicka poniżej - uwaga, spoiler! Film jest nietypową komedią romantyczną, pewnie po części dlatego, że brytyjską. W odróżnieniu od wielu innych kom-romów jest zabawny przez cały czas, a nie tylko w pierwszej połowie, bo w drugiej oglądamy męki zakochania i stały element fabularny w postaci biegu, pościgu, lotu czy choćby pełzania do ukochanej lub ukochanego, aby jej bądź jemu tę wielką miłość wyznać. Wróćmy do Naomi, bo warto. Podczas zabawy w pokazywanie tytułów na migi Josh wskazuje na męża Naomi, bo chodziło mu o słowo "doktor". Salwa skojarzeń Naomi: impotent, głupi, tępy, zniewieściały, denerwujący, idiota, rozczarowanie, wstyd, żal. Na pewno warto zapamiętać udział Chloe w seksie "dwie na jednego" (O tak, miętoś mi pierś. (...) O tak, palec do buzi, uwielbiam) oraz milionera Guya, który patrzy na tańczącego Nata i komentuje: Próbuje trząść tyłkiem jak Beyonce. Albo niewidzialny człowiek wziął go od tyłu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz