Strony

niedziela, 17 lutego 2013

Kaboom

Jak niegdyś przekonywała nas Szymborska po lekturze poradnika o wypadkach w domu, przebywanie w domu jest potwornie niebezpieczne. Książka kończyła się opisem właściwych zachowań w przypadku ataku nuklearnego, przez co nabrała charakteru apokaliptycznego, a wspominam o tym nie od rzeczy. W Kaboom widzimy, że podjęcie studiów w amerykańskim college'u wiąże się z nie mniejszymi niebezpieczeństwami. Główny bohater, Smith z buzią przypominającą młodocianego Jareda Leto, ma dziwne sny z nieznajomymi twarzami, które wkrótce spotyka w rzeczywistości. Ale ta rzeczywistość jest nieco podmyta działaniem różnych psychotropów, na ogół więc ma kłopot z przekonaniem innych - i siebie też - że dramatyczne zdarzenia, które mu się przytrafiają, są realne. Faceci w maskach zwierząt zabijają rudą dziewczynę? Fajny odlot, koleś. Przyjaciółka wdała się w lesbijski romans z wiedźmą? Cool. Zagrożenie się zagęszcza i zatacza nowe kręgi, coraz trudniej je lekceważyć jako efekt działania substancji psychoaktywnych. A szkoda, bo życie w college'u zapowiadało się dość atrakcyjnie zważywszy, że główny bohater nie określał jednoznacznie swojej orientacji seksualnej, co znacząco zwiększało jego szanse na niezobowiązujący seks. Gdybym był postacią z tego filmu, zaraz by mnie ogłuszono i prześwietlono mi mózg telepatycznie. I wynikłoby z tego, że facet uważa ten film jedynie za zabawną historyjkę o teorii spiskowej. I nie wie jeszcze, jak bardzo się myli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz