Strony

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Niedościgli Jonesonowie czyli The Joneses

Tytuł polski powinien brzmieć Niedościgli Jonesowie, żeby brzmiał bardziej do rzeczy. Jonesowie wprowadzają się do nowego wypasionego domu na zamożnym osiedlu i wyglądają na uroczą rodzinę otoczoną aurą sukcesu. Są przyjaźni, mili, chętnie udzielają się towarzysko, ale coś nie gra. Sąsiedzi nie widzą, że Steve nie sypia razem z żoną, za to córka pcha mu się do łóżka. O co chodzi? O to żeby nie powiedzieć za dużo, bo nikomu nie chciałbym zepsuć tej frajdy, jaką miałem przez jakieś pierwsze dwadzieścia minut, bo dopiero wtedy dowiadujemy się prawdy o Jonesach. Przyznam, że nie rozczarowałem się w tym momencie. Później - owszem, ale to było do przewidzenia, bo liczba możliwych wariantów akcji była dość ograniczona. Nie było deus ex machina, była za to publiczna spowiedź grzesznika. Wyznacznikiem statusu jest dla wielu ludzi stan posiadania, a typowa dla naszych czasów jest stale rosnąca liczba produktów do kupienia, "136 rzeczy, które musisz mieć". Polański zapytany w latach sześćdziesiątych przez znajomych z Polski o dziwny wystrój paryskiego mieszkania, na który składały się niepraktyczne lampy i rury wypełnione różowym płynem z bąblami powietrza sunącymi powoli w górę, odpowiedział, że tak musi być, jeśli chce być poważany w branży. Ale biedni już tak nie szaleją, prawda? Nie tak, ale inaczej, bo na własne uszy słyszałem opowieść o biednej pani w SZA, która co tydzień opróżniała lodówkę do czysta wyrzucając wszystko jak leci, bez sprawdzania, czy się jeszcze nadaje, po czym jeździła do hipermarketu i zapełniała ją na nowo. Kiedyś ponoć mówiono o cnocie oszczędzania, ale gdyby ludzie wzięli to dzisiaj na serio, byłby to czarny moment w gospodarczej historii świata. Dzisiaj oszczędza się tym więcej, im więcej się wyda. I o tym nonsensie opowiadałby ten film. I o miłości, ale to niepotrzebnie chyba dodaję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz