Strony

czwartek, 1 listopada 2012

Prezesuniu, nie bój się!

Przedwczoraj po enuncjacjach i elukubracjach mogliśmy sobie wybrać, czy na trzydziestu (lub osiemdziesięciu) fotelach samolotu rozbitego w Smoleńsku znaleziono
  1. trotyl lub nitroglicerynę,
  2. trotyl i nitroglicerynę,
  3. substancje dające we wskazaniach niektórych urządzeń odczyt taki, jak cząsteczki zjonizowane występujące w materiałach wysokoenergetycznych.
Ostatnią odpowiedź należy odrzucić w pierwszym rzędzie, jest taka nieatrakcyjna. Bodaj pierwszy raz usłyszałem, że prezes Jaruś mówi otwartym tekstem o zbrodni na dziewięćdziesięciu sześciu osobach. I że boi się o swoje życie, bo niby Tusk mu zagraża. Tu bym prezesa uspokoił. Jest wprawdzie powód, dla którego prezes nie może liczyć na to, że będzie mu Tusk podusię poprawiał w razie obłożnej choroby, przynosił śniadanko na tacce i troskliwie dbał o kroplówkę. Wszystko to Tusk dla prezesa by zrobił, gdyby nie groźba, że jakiś paparazzi to sfotografuje, albo jakaś papla wypapla. Dawno temu usłyszałem, jak rozemocjonowany Kaczyński, wtedy jeszcze premier, krzyczy w stronę ław PO, że w ten sposób nigdy władzy nie obejmą. Wygadał się niechcący? Bo taki był uzgodniony plan? To ci dopiero układ, Magdalenka do siedemnastej potęgi, że Kempą polecę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz