Strony

niedziela, 3 czerwca 2012

W życiu bym do teatru nie poszedł!

A jednak mnie namówili. Byłem na tej sztuce:


Angielski tytuł jest Spirit level, to zapewne jakaś gra słów, więc nie dziwne, że sztuka jest wystawiana w polskich teatrach pod różnymi tytułami (nb. ten drugi chyba jest bardziej do rzeczy), choć przekład tej samej tłumaczki. Teatr ma tę techniczną przewagę nad kinem, że nie trzeba wkładać okularów, a 3D jest. A ustępuje kinu tym, że nie ma zbliżeń i dynamicznych cięć. Sala momentami ryczała ze śmiechu, ale nastrój mi się nie udzielił, choć nie mam zastrzeżeń do sztuki, ani jako scenariusza, ani jako przedstawienia. Krótko o fabule: akcja toczy się w domu zamieszkanym przez parę duchów, byłych właścicieli, znanego pisarza i jego żonę, a wprowadza się nowa para, początkujący pisarz z żoną. Duchy są niewidzialne, ale umieją robić standardowe figle: przekrzywiać obrazy, przenosić szklanki i wpływać na ludzkie umysły. I tak pisarz-duch rozpoczyna współpracę z pisarzem żywym, przy czym ten drugi nie bardzo jest jej świadomy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz