Strony
▼
sobota, 2 czerwca 2012
7 dziewic czyli 7 vírgenes
Film, z którym mam lekki problem, bo nie jest dla mnie jasne, po co go zrobiono. Uniwersalna odpowiedź jest taka jak zwykle: żeby opowiedzieć swoją historię, jakakolwiek ona jest. Panie w kolejce do urologa i panowie w sklepiku z suplementami snują takie historie, a mniej lub bardziej przypadkowi adresaci grzecznie mówią "y-hm". Ale przecież filmowcy liczą na coś więcej niż "y-hm". Tu mamy opowieść o Tano, hiszpańskim nastolatku, który wychodzi z poprawczaka na dwie doby z okazji ślubu brata. Oczekuje paru chwil wytchnienia, a tu nic z tego. Absolutnie niczym nie zaskakuje nas ta wizja przepustki z poprawczaka: jest przyjaciel, który chyba jeszcze bardziej nadaje się do resocjalizacji, papierosy, narkotyki, kradzieże, seks, ale wszystko naznaczone niespełnieniem, rozczarowaniem lub tragedią. Żona brata jest ładną kobietą, ale brat jest głęboko nieszczęśliwy, nie wiemy czemu. Acha, myślimy, Tano będzie chciał stać się w końcu miłym i grzecznym chłopcem. Tę myśl jednak trzeba odrzucić po obejrzeniu filmu, do którego nie mam zastrzeżeń od strony realizacyjnej. Ponuro jest w tej słonecznej Hiszpanii. Y-hm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz