Strony

niedziela, 27 maja 2012

Człowiek na krawędzi czyli Man on a Ledge

Film sensacyjny o człowieku, który dosłownie stoi na krawędzi gzymsu dwudziestego pierwszego piętra nowojorskiego hotelu. Ulica zostaje zamknięta, do akcji wkraczają policjanci, strażacy, pompy nadmuchujące wielkie poduszki powietrzne, negocjatorzy, dekoratorzy wnętrz itd. Nie mamy tu nic, co wystaje poza sztampę filmu sensacyjnego, gdzie pod koniec wszystko okazuje się inne niż się z początku wydawało. Jak we Fioletowej krowie:
Myślał, że widzi parę żubrów,
wijącą się w boleściach,
przyjrzał się lepiej i zobaczył,
że to szwagierka teścia.
Zły kotlet schabowy okazuje się dobrym stekiem, ale czasem złym kotletem i nadal wszystko nas dziwi. Wszystko już było, człowiek niesłusznie oskarżony, który desperacko stara się oczyścić z zarzutów, misterny plan włamania do skarbców wyposażonych we wszelkie fikuśne zabezpieczenia, który wymaga improwizowania, negocjator, który godzinami rozmawia z potencjalnym samobójcą. Ale to jeszcze nie znaczy, że film musi być zły. Ten nie jest zły, ale go nie lubię, bo jest taki strasznie na serio, że mam po nim dwudniowe zatwardzenie. Mówię to z żalem, bo lubię Worthingtona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz